Ostatni czas w Kościele i dla Kościoła nie jest łatwy. Doskonale wie o tym zarówno ten, kto żyje w nim na co dzień, jak i ten, który nie ma z nim nic wspólnego. Pandemia, protesty, pedofilia oraz inne, mniejszego kalibru, problemy, a w ślad za nimi setki komentarzy, opinii, relacji. Autorami często są duchowni, siostry zakonne, czy też świeccy związani z Kościołem. Po publikacji materiału, który rozprzestrzenia się światłowodowym tempem, zaczynamy mniej lub bardziej utożsamiać się z jednym lub drugim stanowiskiem danej osoby. Czytając wybrane internetowe komentarze, niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że ten jest Szustaka, ten Chmielewskiego, a kolejny Rysia. Każda publikacja niesie ze sobą wartość, dla każdego zupełnie inną. Normalnym wydaje się, że każdemu z nas będzie bliżej do jakiejś konkretnej wypowiedzi, a drugiemu będzie się ona kompletnie nie podobała, a nawet wzbudzi niechęć.
Często zdarza się, obserwuję to w osobistych relacjach, że zaczynamy dyskutować o jakiejś sytuacji, w stosunku do której posiadamy znikomą wiedzę lub jest ona budowana tylko i wyłącznie na bazie wypowiedzi innych osób, a nie na dokumentach lub sytuacjach źródłowych. Efekt końcowy jest podobny do plotki: ten napisał, ten powiedział, tamten powtórzył, dziesięciu powieliło wpis…
Karkołomnym jest oczywiście posiadanie dogłębnej wiedzy we wszystkich sferach i sprawach życia codziennego. Jednak chcąc choć odrobinę wypowiadać się na jakiś temat lub włączyć do trwającej dysputy, konieczne jest zdobycie fundamentalnych informacji. Idąc tym tropem, inspirowany różnymi wydarzeniami, a także rozmowami ze znajomymi, podejmuję się lektury różnych pozycji.
Od długiego czasu regularnie sięgam po Katechizm Kościoła Katolickiego, aby wiedzieć, czego ten mój Kościół naucza. Czytam go małymi fragmentami, średnio raz w tygodniu. Dlaczego to robię? Uważam, że niedzielna Eucharystia jest zbyt małą przestrzenią czasową do nabycia odpowiedniej wiedzy. Natomiast choroba jednego z członków rodziny oraz dobre słowo znajomego skłoniło mnie do poszukania czegoś, co odnosiłoby się do kwestii cierpienia w wymiarze chrześcijańskim. W ten sposób dotarłem do listu apostolskiego Salvici Doloris autorstwa św. Jana Pawła II. List opisuje chrześcijański sens ludzkiego cierpienia. Ostatnie wydarzenia społeczne zmotywowały mnie z kolei do sięgnięcia po encyklikę Papieża Polaka „Evangelium Vitae” (o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego).
Czytam. Dzięki temu, bazując na fachowej lekturze, mogę powiedzieć coś więcej, nie licząc wyłącznie na swoje doświadczenie życiowe lub zasłyszane plotki. Do czytania zachęcam także Ciebie, Siostro i Bracie, którzy dotarliście do końca tego felietonu
W oczekiwaniu … – Skrót nauczania o. Mariusza Orczykowskiego
Wprowadzenie do tematu oczekiwania w kontekście współczesnego świata Obecnie żyjemy w świecie napięć – geopolitycznych, ekonomicznych i kulturowych....