BOŻY MĘŻCZYZNA W XXI WIEKU

Po co mężczyźnie liturgia? – Konferencja ks. Ryszarda Kilanowicza

„Po co mężczyźnie liturgia?” – ks. dr Ryszard Kilanowicz

1. Wprowadzenie

  • Wyjaśnienie okoliczności (zmiana prelegenta).

  • Pytanie podstawowe: czym jest liturgia?

  • Definicja wstępna: liturgia to wydarzenie – dzieło wspólne, dzieło Boga i człowieka.

2. Liturgia jako dzieło Boga

  • Pierwszym działającym w liturgii jest Bóg.

  • Uobecnienie męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

  • Liturgia jako spotkanie, dialog, wydarzenie.

3. Znaki liturgiczne

  • Liturgia dokonuje się w świecie znaków: słowa i czynu.

  • Człowiek odpowiada na inicjatywę Boga.

  • Zagrożenia: rytualizm, inscenizacja, formalizm.

  • Nauka Piusa XII i Soboru Watykańskiego II.

4. Postawa człowieka w liturgii

  • Konieczność dostosowania się do znaków.

  • Uzgodnienie ust i serca.

  • Wezwanie: „W górę serca!” jako symbol otwarcia na Boga.

  • Sacrum jako „wycięta przestrzeń” dla Boga.

5. Wspólnotowy i indywidualny wymiar liturgii

  • Liturgia otwarta dla wszystkich (drzwi kościoła).

  • Modlitwy w liczbie mnogiej („Ciebie prosimy…”) i pojedynczej („Wierzę…”).

  • Oddziaływanie na wszystkie zmysły (budowla, kadzidło, śpiew, obecność innych).

6. Obecność Chrystusa w Eucharystii

  • Cztery sposoby obecności:

    1. we wspólnocie,

    2. w przewodniczącym liturgii,

    3. w słowie,

    4. w chlebie i winie (realna obecność).

  • Znaczenie imienia chrzcielnego – Bóg wzywa po imieniu.

7. Liturgia a powołanie człowieka

  • Powołanie podstawowe: świętość = pełnia człowieczeństwa.

  • Powołanie szczegółowe: małżeństwo, kapłaństwo, samotność.

  • Wezwanie do diakonii – służby darami, które się otrzymało.

8. Liturgia jako miejsce prawdy o człowieku

  • Stanąć w prawdzie przed Bogiem.

  • Wyznanie grzechu i słabości.

  • Cuda eucharystyczne jako znak miłości Boga – serce dla człowieka.

9. Liturgia a miłość

  • Porównanie do zakochanych: czas, obecność, ofiara.

  • Psychologiczna potrzeba wspólnoty – liturgia ją zaspokaja.

  • Odpowiedzialność mężczyzny – angażowanie się w zadania.

10. Rozumienie i uczestnictwo

  • Brak zrozumienia prowadzi do rozproszeń.

  • Konieczność katechezy liturgicznej.

  • Liturgia nie jest spektaklem, ale czynny udziałem.

11. Rytm życia

  • Rok liturgiczny porządkuje czas.

  • Niedziela jako „checkpoint” wiary i życia.

  • Konsekwencje opuszczania liturgii – dezorientacja duchowa, osłabienie wspólnoty, brak wzorców.

12. Przygotowanie i zaangażowanie

  • Potrzeba wcześniejszego przyjścia i skupienia.

  • Posługi dla mężczyzn: lektor, akolita, kantor, porządkowy.

  • Liturgia jako „nasza” – odpowiedzialność za jej piękno i godność.

13. Liturgia jako źródło mocy

  • Sakramenty jako realne działanie Boga.

  • Moc do miłości, wierności, wytrwałości.

  • Liturgia jako „sztab dowodzenia” duchowej walki.

14. Zakończenie

  • Liturgia – centrum, źródło i zadanie.

  • Kształtuje mężczyzn zdolnych do prawdy, wolności i komunii.

  • Wezwanie: „Stawajcie się ludźmi liturgii”.

15. Pytania do grup dzielenia

  1. Jak przeżywam liturgię – obowiązek, rytuał czy spotkanie z Bogiem?

  2. Co liturgia mówi o mojej tożsamości jako mężczyzny?

  3. Jak mogę bardziej się zaangażować – jako sługa, lider, świadek?

 

Po co mężczyźnie liturgia? – streszczenie konferencji ks. dr. Ryszarda Kilanowicza

Podczas spotkania Mężczyzn Świętego Józefa w Krakowie 17 września 2025 roku ks. dr Ryszard Kilanowicz podjął temat: „Po co mężczyźnie liturgia?”. Było to głębokie wprowadzenie w tajemnicę liturgii, ukazane w perspektywie duchowości i formacji mężczyzny.

Liturgia – wydarzenie Boga i człowieka

Na początku prelegent przypomniał, że liturgia nie jest ani formalnym obrzędem, ani widowiskiem, lecz wydarzeniem, w którym pierwszym działającym jest Bóg. To On wychodzi do człowieka, a zadaniem wierzącego jest odpowiedź – przez modlitwę, postawę i życie. Liturgia uobecnia dzieło zbawienia: mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, w które każdy ochrzczony zostaje włączony.

Znaki i postawa uczestnika

Liturgia dokonuje się poprzez znaki – słowa i gesty – które wymagają od człowieka wewnętrznego zaangażowania. Uczestnictwo w liturgii nie polega na kreowaniu własnych form, lecz na wejściu w przestrzeń świętych znaków, które mają nas przemieniać. Sacrum zostało określone jako „wycięta przestrzeń” dla Boga – miejsce, w którym człowiek uczy się patrzeć ponad codzienność i otwiera serce na działanie łaski.

Wspólnota i indywidualne spotkanie

Liturgia ma wymiar wspólnotowy i osobisty zarazem. Człowiek modli się zarówno jako część zgromadzenia („Ciebie prosimy…”), jak i indywidualnie („Wierzę…”, „Spowiadam się…”). W liturgii uczestniczą wszystkie zmysły – śpiew, kadzidło, architektura kościoła – a także obecność innych osób, które mogą wspierać lub rozpraszać. To jednak wszystko tworzy język komunikacji z Bogiem.

Obecność Chrystusa

Najpełniej liturgia objawia się w Eucharystii, gdzie Chrystus jest obecny na cztery sposoby: we wspólnocie, w przewodniczącym liturgii, w słowie Bożym oraz w chlebie i winie – realnie i substancjalnie. Spotkanie z Nim w Eucharystii to doświadczenie osobowej obecności Boga, który zna człowieka po imieniu i wzywa go do pełni życia.

Liturgia a powołanie mężczyzny

Ks. Kilanowicz podkreślił, że liturgia pomaga mężczyźnie odkrywać fundamentalne powołanie – do świętości, rozumianej jako pełnia człowieczeństwa. Jednocześnie liturgia przypomina o powołaniu szczegółowym – w małżeństwie, kapłaństwie, samotności czy w służbie Kościołowi. Każdy otrzymał dary, które ma ofiarować wspólnocie.

Liturgia jako szkoła prawdy i miłości

W liturgii człowiek staje w prawdzie o sobie, bez masek i udawania. To tutaj uczy się wyznawać swoje grzechy i przyjmować przebaczenie. Eucharystia ukazuje miłość Boga aż po krzyż, co potwierdzają także cuda eucharystyczne – znak serca Boga ofiarowanego człowiekowi.

Formacja mężczyzny w liturgii

Liturgia spełnia głębokie potrzeby męskiego serca: rytuału, wspólnoty, odpowiedzialności. Uczy pokory, cierpliwości, ofiarności i służby. Rok liturgiczny porządkuje czas, a niedzielna Eucharystia jest „cotygodniowym checkpointem”, bez którego mężczyzna traci orientację duchową.

Wnioski praktyczne

Prelegent zachęcił, by mężczyźni:

  • przychodzili wcześniej, aby się wyciszyć i przygotować,

  • pogłębiali rozumienie znaków liturgicznych,

  • angażowali się w posługi – lektora, kantora, akolity, porządkowego,

  • traktowali liturgię jako wspólne dzieło, a nie tylko obowiązek.

Zakończenie

Liturgia – jak podsumował ks. Kilanowicz – jest centrum życia duchowego i „sztabem dowodzenia” mężczyzny, który chce być wierny, silny i odpowiedzialny. To tutaj uczy się on być ojcem, mężem, bratem i wojownikiem Boga.

 

 

 

Pełny tekst konferencji.
Pierwsza taka rzecz: przede wszystkim liturgia. Czym liturgia jest, czym liturgia powinna być? Trochę od strony definicji, trochę od strony pewnych aspektów, które nam jako ludziom wierzącym, jako ludziom żyjącym w Kościele powinny pomóc w rozumieniu, ale przede wszystkim w uczestnictwie – w życiu tym, czym ta liturgia jest.

Przede wszystkim: liturgia to wydarzenie. I takie powinno być nastawienie człowieka wierzącego – że uczestniczę w wydarzeniu. To wydarzenie w jakiś sposób jest wpisane w czas, bo my żyjemy w czasie. To jest jedno z kryteriów, które opisuje naszą rzeczywistość. Natomiast tak naprawdę ta liturgia się nie kończy. My uczestniczymy przez wspólnotę, przez pewne obrzędy w tych wydarzeniach, natomiast ta liturgia powinna przekładać się na nasze życie.

My jako mężczyźni ze swej natury jesteśmy stworzeni do wydarzeń. My je mamy albo kreować, albo w nich mamy po prostu uczestniczyć. I to jest takie fundamentalne, myślę, założenie, jeśli patrzymy na nasze uczestnictwo w tym życiu Pana Boga, bo ta liturgia jest przede wszystkim życiem Boga – życiem tego, co Bóg dokonał dla nas, co dokonuje, bo przede wszystkim ta liturgia ciągle trwa.

No i od początku. Liturgia to dzieło wspólne, dzieło publiczne. To była służba pełniona przez lud na rzecz ludu. Tak w starożytnej Grecji określano: jeśli szli budować most, szli reperować drogę, to mówili, że idziemy na liturgię – bo to było dzieło wspólne, dzieło pożytku wspólnego i pożytku publicznego. Tym jest liturgia.

Liturgia jest niczym innym jak urzeczywistnianiem dzieła zbawczego Jezusa Chrystusa. I w historii Kościoła, w tradycji Kościoła było tak, że w różny sposób określano tę liturgię. A przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że liturgia jest działaniem Pana Boga, do którego zaprasza nas wszystkich ochrzczonych.

I przez liturgię Chrystus – nasz Arcykapłan i Odkupiciel – kontynuuje, urzeczywistnia w Kościele i przez Kościół to, czego dokonał na krzyżu, to, czego dokonał przychodząc na ziemię, to, co zostało ukoronowane na drzewie krzyża, co niespełna kilka dni temu przeżywaliśmy w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, gdzie mieliśmy tę tajemnicę przypomnianą – to przede wszystkim jest urzeczywistniane podczas każdej Mszy Świętej.

I to musimy sobie zawsze uzmysławiać, że pierwszym działającym w liturgii jest Pan Bóg. Bo my, mężczyźni – ludzie czynu – chcielibyśmy dodawać może i coś swojego. A tu musi być fundament naszego uczestnictwa i rozumienia liturgii, że właśnie działającym jest sam Bóg. W liturgii uobecnia się dla nas tu i teraz męka, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa – te wszystkie działania zbawcze.

Ponieważ dokonuje się to w Kościele, każda celebracja sakramentów jest spotkaniem dzieci z Ojcem. Spotkanie to wyraża się jako dialog, to wydarzenie, spotkanie, dialog – moglibyśmy pewne te określenia mnożyć, powielać, aby jeszcze głębiej wejść w liturgię.

Dokonuje się to oczywiście przez znaki, w świecie znaków. Kościół jest rzeczywistością i przestrzenią znaków. Tym podstawowym znakiem są słowa, a dalej czyny. I te czynności oznaczają to, co wyraża słowo – bezinteresowną inicjatywę Boga, a zarazem i naszą odpowiedź.

Proszę popatrzeć: każde spotkanie Boga z człowiekiem na kartach Pisma Świętego ma ten sposób i tę drogę zstępującą. To Bóg wychodzi do człowieka. To Bóg wychodzi do człowieka – więc naturalną sprawą, naturalnym sposobem, aby cokolwiek zrobić, kiedy ktoś do mnie wychodzi, jest odpowiedź.

I tym jest liturgia. Liturgia jest odpowiedzią człowieka na doświadczenie Pana Boga. I ona będzie się urzeczywistniała w kulcie, ale i w moralności. Bo doświadczając Boga, ja chcę w jakiś sposób odpowiadać swoim życiem na to doświadczenie świętości. Więc chcę odpowiadać, zwracając się w formie kultu – czyli modlitwy, darów duchowych, nawet materialnych. Ale również żyjąc codziennością, będę odpowiadał Bogu na doświadczenie Jego zbawczej mocy.

Ojciec Święty Pius XII na temat liturgii powiedział kiedyś tak, że całkowicie błądzą i odbiegają od prawdziwego i czystego pojęcia oraz nauki świętej liturgii ci, którzy uważają ją za jedynie zewnętrzne, podpadające pod zmysły czynności Bożego kultu albo za jakiś ozdobny aparat ceremonii. Nie mniej mylą się ci, którzy ją pojmują jedynie jako zbiór praw i przepisów, którymi Kościół ustala urządzenie i porządek świętych obrzędów.

Moglibyśmy liturgię sprowadzić właśnie tylko do tej formy zewnętrznej: to, co widać – pewien rytualizm, pewną obrzędowość, a nawet, można powiedzieć, pewien pokaz, pewną inscenizację, odgrywanie. W historii Kościoła było też tak, że pod płaszczykiem liturgii próbowano przemycać pewne inscenizacje. Oczywiście Kościół tego zakazał – to nie jest modlitwa wspólna.

Możemy przeżywać misteria, możemy przeżywać przedstawienia pewnych wydarzeń z życia Jezusa Chrystusa, ale to nigdy modlitwą nie będzie. Kościół w XX wieku, przez Sobór Watykański II, określił liturgię jako właśnie oddawanie Bogu chwały, w którym dokonuje się nasze uświęcenie.

Czyli – wracając do tej rzeczywistości podstawowej – liturgia to odpowiedź człowieka na doświadczenie Pana Boga. Człowiek, doświadczając Boga, dostrzegając Boga, który pierwszy wyciąga do niego rękę, odpowiada Bogu. I w tej odpowiedzi dokonuje się uświęcenie.

Stąd liturgia jest uważana za sprawowanie urzędu kapłańskiego Jezusa Chrystusa, przez który cała ludzkość doznaje uświęcenia. Urzeczywistnia się w sposób właściwy każdemu człowiekowi i przez nią działa Jezus Chrystus w swoim mistycznym Ciele.

Jezus Chrystus jest tym, który sprawuje liturgię. A każdy z nas na mocy chrztu świętego jest z Jezusem zaproszony do sprawowania tej liturgii. Jeśli jesteśmy, bracia, na Mszy Świętej, to nie sprawuje jej ksiądz. Sprawujemy ją wszyscy, bo jesteśmy ochrzczeni – i na tym polega nasze kapłaństwo chrzcielne.

Natomiast ten ksiądz, który jest jednym spośród nas, jest kapłanem przez sakrament święceń. Jemu Kościół powierzył kapłaństwo służebne – i w tej przestrzeni kapłaństwa służebnego on ma przewodzić naszej modlitwie. Natomiast sprawujemy ją wszyscy.

Stąd liturgia jest uprzywilejowanym momentem spotkania człowieka wierzącego ze swoim Stwórcą. Z tym Stwórcą, który posłał swojego Syna, Jezusa Chrystusa. I ten dialog, to spotkanie, to wydarzenie dokonuje się przez znaki – słowa i czyny. Pod tymi widzialnymi znakami dokonuje się uświęcenie, którego źródłem jest Bóg.

My widzimy znaki, a Bóg daje łaskę. Bóg daje łaskę i w tej łasce zaprasza, uświęca, podtrzymuje i oczyszcza. W tej łasce Bóg daje życie. Dlatego słowa i gesty w liturgii mają tak wielkie znaczenie i dlatego one nie należą do nas. Nie możemy przy nich majstrować.

Kościół w swoim autorytecie ma możliwość kształtowania obrzędów – pewnej zmiany, pewnego reformowania obrzędów Kościoła. I to dokonywało się praktycznie na przestrzeni 2000 lat historii Kościoła, ciągle, na różnych etapach, w różnych formach, gdybyśmy się nad tym tak chcieli bardziej zastanowić.

Natomiast trzeba zwrócić uwagę przy pojęciu liturgii na następujące aspekty. Postawa człowieka. Zazwyczaj najpierw się myśli, a dopiero potem nasze przemyślenia są ubierane w słowa i wyrażane w czynach. Natomiast kiedy wchodzimy w tę rzeczywistość liturgii, to działa to trochę inaczej.

Bo na pierwszym miejscu mamy właśnie te znaki – słowa i czyny. Kiedy człowiek wchodzi w tę rzeczywistość słowa, musi wniknąć w jego znaczenie, musi wejść w słowo i w czyn, do którego zaprasza go liturgia. I w ten sposób dostosować siebie do tego, co jest zewnętrzne. Musi dostosować siebie do tych znaków.

To może się wydawać w jakiś sposób dziwne, natomiast to jest liturgia. Ja wchodzę w tę rzeczywistość – nie ja ją kreuję, bo ona nie jest moja. Ja jestem zaproszony przez Boga do wejścia w rzeczywistość świętych znaków, które mają mnie przemieniać.

Podstawowym elementem tego dialogu z Bogiem jest uzgodnienie tego, co wypowiadają nasze usta, z tym, co nosimy w sercu. I właśnie te słowa i czyny mają kształtować moje serce i moją codzienność.

Kiedy słyszymy chociażby w Kościele: „W górę serca!” – wznieśmy nasze serca ponad plantaniny naszych trosk, ponad to, co przyziemne, ponad to, co nas czasem przywiązuje, ponad to, co nas zniewala, bo wzywa nas sam Pan Bóg. I to jest wezwanie, które trwa chwilę, i my na odpowiedź też mamy chwilę. Ale ta chwila ma się później przeradzać i przekształcać w długotrwałe działanie w moim życiu, kiedy ja wyjdę z tej rzeczywistości liturgii, w której uczestniczę.

Nasze serca, nasza głębia musi się otworzyć na słowo Pana Boga. Ja muszę otworzyć się na to, co Pan Bóg mi chce dać. I od tego zależy – jeśli byśmy tak chcieli powiedzieć – sukces naszego uczestnictwa.

Jak ja się otwieram na tę rzeczywistość, do której wchodzę, to spojrzenie mojego serca powinno być zawsze ukierunkowane na Boga. I to jest sedno mojej postawy w liturgii: żeby oczy mojego serca, moje wnętrze nie szukało niczego innego, nie szukało niczego w tej rzeczywistości ziemskiej obok mnie, w trakcie liturgii, poza Kościołem, poza miejscem świętym – ale aby szukać tylko i wyłącznie Boga.

Ta chwila – powiemy: może godzina w tygodniu, mniej – przeznaczenia mego serca i mojego ducha, aby wpatrywać się w Boga, wpatrywać się w źródło uświęcenia. Uczestniczyć w tej rzeczywistości niecodziennej. Bo dlatego liturgia taka jest – ona ma być inna niż codzienność.

Może się kiedyś ukuło takie określenie: sacrum i profanum. Sacrum to jest to, co jest przeznaczone dla Boga – wycięte z codzienności. Wycięte z powszechności, wycięte z rzeczywistości, która jest na wyciągnięcie ręki.

Natomiast profanum to nie jest nic złego. Profanum to jest codzienność. To jest to, w czym trwam, w czym żyję. A sacrum jest wyciętą rzeczywistością dla Boga. I ta wycięta rzeczywistość dla Boga ma mnie przemieniać – ale ja się muszę temu poddać. Ja muszę chcieć, aby przeze mnie ta łaska Boża płynęła.

Dalej – w liturgii doświadczamy relacji wspólnotowej, ale też relacji jeden na jeden.

Jest rzeczą normalną, że drzwi kościołów są zawsze otwarte. Nawet kiedy liturgia się już zacznie… a może by nawet trzeba było wtedy zamykać. Ciekawe, jakby to wyglądało – bo tak doświadczamy tego, że tak do dziesięciu po jeszcze ludzie wchodzą. Ciekawe, żeby się zdziwili, jakby te drzwi okazały się wraz z dzwonkiem na rozpoczęcie Mszy Świętej zamknięte.

Ale właśnie – drzwi kościoła są zawsze otwarte i każdy człowiek dobrej woli, kiedy tylko chce, może wejść. Nawet kiedy ta liturgia trwa, bo liturgia jest wezwaniem i otwartym pragnieniem Bożego Serca do wspólnoty. I my tę wspólnotę tworzymy jako ochrzczeni. Dobitnym tego znakiem jest właśnie Msza Święta, kiedy my się gromadzimy.

Ale czasem nasze usposobienie – szczególnie mężczyzn – jest dla nas pomocne, aby w tej wspólnocie uczestniczyć, a czasem wolimy taki kontakt jeden na jeden. I liturgia ma te dwa poziomy. My jako wspólnota jesteśmy w przestrzeni świętej, ale każdy z nas indywidualnie staje przed Bogiem.

Proszę popatrzeć – mamy taką rzeczywistość podczas modlitwy w trakcie liturgii, że my wyrażamy pewną rzeczywistość jako wspólnota, ale pewne rzeczy też wyrażamy i deklarujemy jako „ja”.

„Spowiadam się…”, „Wierzę…” – to wypowiadam osobiście. Ale są też modlitwy, które wypowiadamy jako wspólnota: „Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie”. Albo wezwanie kapłana: „Módlcie się, bracia i siostry”. To jest rzeczywistość Kościoła – liturgia ma więc ten wymiar i wspólnotowy, i osobisty.

Natomiast jest jeszcze rzeczywistość, która się dokonuje w nas samych – przez świat znaków: słowa, czyny, ale również znaki materialne, których doświadczamy.

Kościół to charakterystyczna budowla – inna niż te, w których przebywamy na co dzień. Jeśli w liturgii używane jest kadzidło, to również oddziałuje na nasze zmysły. Mogą być kwiaty, które przez swoją woń taką słodką sprawiają, że usypiamy – nawet kazania czasem nie trzeba! (śmiech)

Ale proszę popatrzeć – całość liturgii oddziałuje na człowieka. Odbieramy tę rzeczywistość świętych znaków bardzo indywidualnie, bo indywidualna jest nasza wrażliwość – nawet jeśli jesteśmy mężczyznami. Tę wrażliwość posiadamy.

I właśnie językiem komunikacji w liturgii jest to wszystko, co się dzieje – także drugi człowiek. Czasem jego obecność na liturgii nam pomaga, a czasem nam przeszkadza z różnych względów. Ale to już inna kwestia.

Ta rzeczywistość wymaga od człowieka interakcji. Pan Bóg nas zaprasza, abyśmy włączyli się w tę rzeczywistość. To, co się wydarza, to, co Pan Bóg do mnie kieruje, ma być przeze mnie odbierane. I właśnie – to Bóg wychodzi jako pierwszy.

W Eucharystii mamy najpełniej tę obecność Jezusa wyrażoną. Kościół mówi, że Jezus Chrystus podczas Eucharystii jest obecny na cztery sposoby.

Pierwszy – we wspólnocie: „Gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w imię moje, tam Ja jestem pośród nich”.
Drugi – w przewodniczącym liturgii.
Trzeci – w słowie, które Bóg wypowiada.
I najpełniej – w chlebie i winie. Jezus jest realnie obecny, prawdziwie i substancjalnie obecny w Eucharystii pod postacią chleba i wina. Staje się obecny wśród nas.

Stąd wiara wymaga, byśmy w obliczu Eucharystii mieli tę świadomość, że stajemy przed osobowym Bogiem. Kiedy klękam przed Najświętszym Sakramentem, mam mieć świadomość, że klęczę przed realnym Bogiem – który patrzy na mnie, który chce do mnie mówić i mnie słuchać.

I to jest najważniejsza prawda, która winna człowiekowi wierzącemu towarzyszyć. W Eucharystii realnie obecny jest Pan Bóg. Jest na wyciągnięcie ręki – w tabernakulum.

Jego obecność nadaje innym wymiarom Eucharystii – uczcie, ofierze, doświadczeniu Boga – właściwy kierunek. To przyjście Boga do człowieka dokonuje się w taki sam sposób, jak w Biblii.

I w Kościele również Bóg wzywa nas po imieniu.

Proszę popatrzeć: podczas chrztu zostało nam nadane imię. To imię cię określa, to imię jest konkretne. Wśród znajomych, wśród rodziny, jak pada twoje imię, to wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Za imieniem stoi coś konkretnego – stoisz ty, bracie… i nasze siostry, oczywiście, bo to dotyczy każdego człowieka.

To imię jest nadane przed Bogiem. I Bóg nas wzywa po tym imieniu. Wymowna jest praktyka, że przy obrzędowym sprawdzeniu, czy rzeczywiście Ojciec Święty umarł, wzywa się go po imieniu – imieniu chrzcielnym. Bo to imię jest fundamentalne i znane Bogu.

Jesteśmy wzywani po imieniu także wtedy, gdy Kościół chce nam konkretne zadanie powierzyć. To imię jest ważne.

I pierwsza rzecz, do czego my jesteśmy wzywani? Liturgia nam to powinna też uzmysławiać. Podstawowym wezwaniem i fundamentalnym powołaniem każdego człowieka – Kościół mówi – jest świętość.

Czym jest ta świętość? Jest człowieczeństwem. Jesteś stworzony po to, by stawać się człowiekiem. I to jest w obrębie świętości.

Nam się wydaje, że ta świętość jest jakaś odległa, nieosiągalna. A tymczasem liturgia – coś, co się wydarza w naszej rzeczywistości, często tuż obok nas: obok Kościoła przechodzimy, obok miejsc, gdzie wspólnoty gromadzą się, sprawują Eucharystię – my czasem możemy o tym nawet nie wiedzieć.

Pan Bóg wzywa nas do podstawowej, fundamentalnej sprawy w życiu: do człowieczeństwa. Masz się stawać człowiekiem. Bo ta prosta rzecz – być człowiekiem w świecie – to właśnie świętość. Bóg nas nie stworzył i nie powołał do niewiadomoczego. Naturalną rzeczywistością człowieka winna być świętość. To jest nasze pierwotne powołanie: stawać się człowiekiem i żyć pełnią człowieczeństwa.

Dalej – Pan Bóg wzywa każdego z nas, jak tu siedzimy, do realizacji siebie, czyli do realizacji swojego powołania, które zawierzył. I to może być powołanie do życia w rodzinie, to może być powołanie do jakiejś wyjątkowej służby w Kościele. A może być też powołanie do tego, by iść przez życie samemu – bez rodziny, bez wchodzenia w związek małżeński, ale również bez oddanej formy posługi w Kościele.

I to jest to drugie powołanie.

Równocześnie z tym naszym powołaniem do realizacji siebie jesteśmy wezwani do szczególnej służby w Kościele, do diakonii – aby służyć tym darem, który otrzymaliśmy. Święty Piotr mówi w swoim pierwszym liście: „Służcie sobie nawzajem tym darem, który każdy otrzymał”.

Do tego jesteśmy wzywani w Kościele. Do tego jesteśmy wezwani także w liturgii – by stawać się bardziej sobą, czyli dążyć do świętości. Liturgia jest również rzeczywistością, w której moje kapłaństwo, moje małżeństwo, moje bycie w Kościele konkretnie się urzeczywistnia.

W liturgii mogę konkretnym darem, który jest moją rzeczywistością, posługiwać wspólnocie.

Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział, że nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa. Nie można zrozumieć wtedy również i mężczyzny – bez Chrystusa.

Liturgia pomaga nam w pełni rozumieć siebie, bo stajemy przed Bogiem takimi, jakimi On nas chce i jakimi On nas widzi. To jest poznanie siebie. Bo liturgia jest rzeczywistością, gdzie jesteśmy wezwani do tego, żeby stanąć w prawdzie o sobie.

To się w konkretnym momencie liturgii dokonuje. Poznaj prawdę o sobie. Wyznaj tę prawdę najpierw przed sobą, a później – jeśli będzie trzeba – nawet i w konfesjonale. Ale najpierw tę prawdę wyznaj przed sobą.

Liturgia więc jest rzeczywistością, gdzie nie trzeba udawać. Przecież Bóg zna nasze serca. Bóg wie, co się w twoim sercu wydarza. Bóg wie, jak daleko od Niego jesteś.

Więc na liturgii nie ma maski, nie ma szaty, która mnie okryje. Bo Bóg widzi mnie takiego, jakim jestem. Staję w prawdzie, oddaję się temu w szczerości. Z czym wychodzę do Boga, z czym przychodzę do Niego – to On pragnie przemienić. On wychodzi do mnie z łaską uświęcenia.

W Eucharystii, w liturgii urzeczywistnia się ta realna obecność dobrego Boga. Urzeczywistnia się On sam. I to jest najważniejsze – że cała ta rzeczywistość, co jest np. uzmysławiana przez cuda eucharystyczne – to przede wszystkim wszelka cudowność, która się wydarza.

Cuda ukazują nam bliskość i troskę miłości Boga do człowieka. Proszę popatrzeć: jeśli mamy w Kościele udokumentowane cuda eucharystyczne, to ten kawałek chleba zamienia się w co? W tkankę ludzką. A jaką? W tkankę mięśnia sercowego.

Czyli – ta miłość nawet przez cud pokazuje: Bóg daje serce, Bóg daje siebie. Cuda są po to, aby ktoś, kto nie wierzy albo kto wątpi, jeszcze bardziej umocnił swoją wiarę. Po to są cuda – żeby święta rzeczywistość przemawiała jeszcze bardziej.

W Eucharystii Bóg pokazuje nam miłość. Ta miłość sięga aż do końca – bo aż po krzyż.

I często niektórzy święci, którzy porównywali tę rzeczywistość Kościoła i liturgii, stawiali za przykład zakochanych.

Ten, kto kocha, nie mówi: „Nie mam czasu”.
Ten, kto kocha, szuka okazji, by być przy Bogu.
Ten, kto kocha, się nie spieszy.
Ten, kto kocha, potrafi właściwie wydzielić czas.

To jest tak właśnie a propos czasu przeznaczonego na liturgię i na Boga. Bóg jest tym, który kocha czysto, najszlachetniej i najdoskonalej. A miłość charakteryzuje się ofiarą.

Liturgia ma też w sobie – dla człowieka, dla mężczyzny – psychologiczne zabezpieczenie i wypełnienie potrzeby wspólnoty. Bo jesteśmy bowiem jednym ludem, wyznajemy jedną wiarę, łączy nas jeden chrzest. Jesteśmy zjednoczeni w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

I to buduje w nas poczucie wspólnotowości. Liturgia wychodzi naprzeciw tej potrzebie. My chcemy być częścią czegoś większego. Chcemy uczestniczyć w czymś, co jest poza nami. Chcemy mieć w tym udział, chcemy coś współtworzyć, co jest wielkie.

Stąd – proszę popatrzeć – tak często mężczyźni lubią się angażować w konkretne dzieła. Jeśli trzeba coś zrobić, jeśli trzeba coś zadziałać – jak najbardziej.

Ja pamiętam na pierwszej parafii, na której byłem. To była taka parafia, że nie miałem żadnych innych obowiązków, tylko parafię. Zajmowałem się służbą liturgiczną. Dwa spotkania w roku miały stuprocentową frekwencję.

Pierwsze spotkanie – w sobotę przed Niedzielą Palmową, bo było sprzątanie prezbiterium i zakrystii z panem kościelnym.
Drugie spotkanie – na jesieni, kiedy chłopaki pomagali grabić liście wokół kościoła.

Frekwencja – stuprocentowa. Nie pizza, nie playstation, nie piłka… dać coś mężczyźnie do zrobienia, zadaniowo. Mało tego – uświadomić mu, że na tym polega jego odpowiedzialność. Że on za to odpowiada i to ma być jego dzieło.

Liturgia spełnia to wymaganie. Kiedy gromadzimy się na liturgii, ważne jest, by nasze serce było otwarte, ale ważne jest też, byśmy mieli świadomość, jak te obrzędy się kształtują, jak wyglądają.

Bo dalszym krokiem będzie zadać sobie pytanie: jak ta rzeczywistość świętych znaków oddziałuje na mnie? Co ode mnie wymaga? I jaka powinna być moja odpowiedź na to, czego doświadczam?

To jest pewna rzeczywistość, że jeśli ja czegoś nie rozumiem, to się rozpraszam.

Dlatego tak ważne jest, żeby rozumieć to, w czym uczestniczę. Jeśli ja czegoś nie rozumiem, to po prostu mi ucieka. Ale jeśli rozumiem, to to mnie angażuje.

I stąd też Kościół tak bardzo zwraca uwagę na to, żeby wiernych uczyć, jak wygląda liturgia, dlaczego pewne gesty wykonujemy, dlaczego są takie a nie inne słowa, dlaczego w taki, a nie inny sposób odbywają się czynności.

Bo jeśli człowiek rozumie – to zaczyna współuczestniczyć. A jeśli rozumie, to też i przeżywa. Bo wtedy jego serce i jego rozum są przy tym, co się dzieje.

Dlatego tak ważne jest, żebyśmy wchodzili w rzeczywistość liturgii nie tylko przez obecność, ale przez czynne uczestnictwo.

Bo liturgia nie jest spektaklem. Liturgia nie jest koncertem, gdzie ktoś coś robi, a inni oglądają. Liturgia to wydarzenie, w które ja wchodzę – całym sobą, swoją obecnością, swoim sercem, swoim rozumem, swoimi gestami, swoją modlitwą.

I właśnie wtedy liturgia staje się dla mnie źródłem. Wtedy mnie przemienia. Bo wtedy Bóg, który działa, spotyka się z moją odpowiedzią.

Dalej – liturgia daje nam ramy życia. Rok liturgiczny – proszę popatrzeć – porządkuje nasz czas.

Święta, okresy – Adwent, Boże Narodzenie, Wielki Post, Wielkanoc – one nadają rytm naszemu życiu. I to jest ogromnie ważne, bo my, mężczyźni, potrzebujemy punktów odniesienia.

A takim najważniejszym punktem odniesienia w ciągu tygodnia jest niedzielna Eucharystia. Ona ma być centrum. To jest taki cotygodniowy checkpoint – sprawdzian, jak wygląda moje życie, moja wiara, moje serce.

Jeśli ktoś opuszcza Eucharystię niedzielną, to traci orientację. Bo wtedy nie ma tego punktu, który by go zakotwiczył, który by go trzymał w właściwym kierunku.

Eucharystia jest miejscem, gdzie Bóg mnie ustawia na nowo. To jest miejsce, gdzie Bóg daje mi siłę, żebym mógł iść dalej. To jest miejsce, gdzie Bóg mnie uświęca.

I dlatego tak ważne jest, żebyśmy dbali o tę niedzielną Eucharystię. Żebyśmy dbali o to, żeby ona była naprawdę przeżywana – nie tylko „zaliczona”.

Bo jeśli ja tylko przyjdę, „odbębnię” i pójdę, to nic mi to nie da. Ale jeśli przyjdę i naprawdę otworzę serce, to Bóg mnie przemieni.

Dlatego tak ważne jest, żebyśmy się do Eucharystii przygotowali.

Nie przychodzić na ostatnią chwilę, nie wpadać w pośpiechu, tylko przyjść wcześniej, żeby się wyciszyć, żeby się skupić, żeby swoje serce ukierunkować na Boga.

Bo jeśli ja wbiegam w ostatniej chwili, to zanim moje serce się uspokoi, zanim mój umysł się wyciszy – to już połowa Mszy mija. I wtedy tracę.

Dlatego tak ważne jest, żeby być wcześniej. Chociażby pięć minut, dziesięć minut. Żeby przygotować się modlitwą, żeby być gotowym.

I tu też jest miejsce na to, żebyśmy – jako mężczyźni – włączyli się w liturgię. Bo liturgia to nie jest tylko ksiądz i ministranci. To jest całe zgromadzenie.

Możemy podjąć posługę lektora, akolity, psałterzysty, kantora, porządkowego. Możemy być tymi, którzy pomagają w praktycznych rzeczach, którzy dbają o porządek, którzy troszczą się o piękno liturgii.

I to jest bardzo ważne – żebyśmy czuli, że to jest nasze. Że to jest nasza liturgia, nasza wspólnota, nasz Kościół.

Liturgia jest także miejscem, gdzie Bóg udziela swojej łaski przez sakramenty. Każdy sakrament to szczególny moment spotkania – od chrztu, przez Eucharystię, bierzmowanie, aż po małżeństwo czy kapłaństwo.

I trzeba mieć świadomość, że to nie jest jakaś magia, że to nie jest zwykły rytuał. To jest realne działanie Boga. To jest Jego moc, która wchodzi w moje życie, w moje serce, w moją codzienność.

Dlatego mężczyzna, który uczestniczy w liturgii, otrzymuje moc – moc, żeby być wiernym, moc, żeby kochać, moc, żeby wytrwać. Bo sam z siebie nie da rady. Ale z Bogiem – tak.

I dlatego liturgia jest źródłem życia. Bez niej człowiek wiary usycha.

A co się dzieje, kiedy mężczyzna opuszcza liturgię?
– Traci orientację duchową.
– Gubi rytm modlitwy.
– Osłabia swoją wiarę i relację z Bogiem.
– Osłabia też wspólnotę, bo kobiety i dzieci zostają same, bez męskiego świadectwa.
– Kościół staje się „sfeminizowany”, bo brakuje mężczyzn, którzy by dawali przykład modlitwy i pobożności.

Liturgia jest więc szkołą odpowiedzialności. To w niej mężczyzna uczy się być ojcem, mężem, bratem, kapłanem, prorokiem i królem. To tutaj kształtuje się jego duchowość – nie abstrakcyjna, ale konkretna, wcielona w życie.

Liturgia uczy cierpliwości – bo czasem się dłuży, bo czasem trzeba wytrwać mimo rozproszeń. Uczy pokory – bo nie ja jestem najważniejszy, ale Bóg. Uczy służby – bo mam swoje miejsce i swoją rolę we wspólnocie. Uczy ofiary – bo liturgia to uobecnienie Ofiary Chrystusa.

I właśnie dlatego liturgia przemienia mężczyznę. Ona go kształtuje, wychowuje, uzdalnia do codziennej walki w rodzinie, w pracy, we wspólnocie. To jest taki duchowy sztab dowodzenia, w którym mężczyzna nabiera sił, żeby stawić czoła codziennym wyzwaniom.

Bez liturgii mężczyzna staje się słaby. Z liturgią – staje się silny Bogiem.

Liturgia więc, bracia, nie jest dodatkiem do naszego życia duchowego. To nie jest coś, co możemy mieć albo nie mieć. To jest centrum. To jest źródło. To jest miejsce, gdzie Bóg działa, gdzie Bóg uświęca, gdzie Bóg nas przemienia.

Dlatego jeśli chcemy być silnymi mężczyznami, wiernymi, ojcami, mężami, braćmi, liderami – musimy być ludźmi liturgii. Bo inaczej nie damy rady. Sami z siebie – nie udźwigniemy. Ale z Bogiem – wszystko jest możliwe.

I dlatego liturgia jest nam dana. Jako dar i jako zadanie. Dar – bo to Bóg nas zaprasza i daje swoją łaskę. Zadanie – bo od nas wymaga odpowiedzi, zaangażowania, obecności, wierności.

Bracia, stawajcie się ludźmi liturgii. Nie tylko od święta, nie tylko od wielkiego dzwonu, nie tylko wtedy, kiedy wypada. Ale stale, wiernie, regularnie. Niech liturgia będzie waszym źródłem i waszą siłą.

Bo jeśli mężczyzna żyje liturgią, to przemienia siebie i przemienia świat. Staje się ojcem, liderem, sługą i wojownikiem Boga.

I to jest najważniejsze przesłanie: że liturgia kształtuje nas na mężczyzn zdolnych do życia w prawdzie, wolności i komunii – w rodzinie, w Kościele i w świecie.

Dlatego kończąc, chciałbym zostawić wam kilka pytań, które mogą wam pomóc wejść głębiej w to doświadczenie liturgii – i którymi możecie się podzielić w małych grupach.

Pytania do dzielenia:

  1. Jakie znaczenie ma dla mnie uczestnictwo w liturgii?
    Czy przeżywam ją bardziej jako obowiązek, rytuał, czy realne spotkanie z Bogiem?

  2. Czego o swojej tożsamości jako mężczyzny – syna, ojca, brata, lidera – uczę się w liturgii?
    W jaki sposób liturgia mnie formuje?

  3. Co mogę zrobić, by bardziej zaangażować się w liturgię – nie tylko jako uczestnik, ale jako sługa, lider, świadek dla innych mężczyzn?

Modlitwa, która rodzi nadzieję. Adwent z Maryją i Józefem

Modlitwa, która rodzi nadzieję. Adwent z Maryją i Józefem

Adwent to nie jest czas dekoracji ani odliczania do świąt. To jest czas oczekiwania z Maryją i Józefem na Boga, który przychodzi w ciszy i w ciemności — dokładnie tam, gdzie człowiek najbardziej potrzebuje nadziei.

W centrum stoi pytanie: Jak modlitwa rodzi nadzieję?
Odpowiedź dają nam Maryja i Józef: dwoje ludzi, którzy w najbardziej napiętym momencie swojego życia usłyszeli Boga i pozwolili, by Jego słowo ich poprowadziło.

Maryja uczy zgody na tajemnicę: „Niech mi się stanie”.
Józef uczy zaufania w ciemności: „Wstał i uczynił tak”.
Razem tworzą obraz modlitwy, która nie jest ucieczką, lecz siłą w działaniu.

W ich historii odkrywamy, że:

modlitwa rodzi się w ciszy i rozważaniu,

nadzieja dojrzewa w niepewności,

Boże światło przychodzi delikatnie, nie spektakularnie,

decyzje podjęte w wierze stają się początkiem nowego życia.

Ten temat prowadzi mężczyzn do konkretu:
Jak modlić się w trudnych momentach?
Jak rozeznawać, gdy nie widzę przyszłości?
Jak podejmować decyzje prowadzące do pokoju i odpowiedzialności?

Adwent z Maryją i Józefem staje się więc szkołą męskiej nadziei — nadziei, która nie jest uczuciem, lecz postawą serca:
odważną, wierną, pokorną i gotową do działania.

To droga, która prowadzi prosto do Betlejem,
tam gdzie w ciemności rodzi się Światło.

Lider, który ufa – nie ten, który dźwiga. Drugie spotkanie „Męskiego Azymutu 10”

Lider, który ufa – nie ten, który dźwiga. Drugie spotkanie „Męskiego Azymutu 10”

Męski Azymut 10 – najważniejsze przesłanie spotkania 20.11.2025

Lider nie jest tym, który dźwiga.
Lider jest tym, który ufa.

To właśnie usłyszeliśmy od Billa Moyera podczas Męskiego Azymutu 10:

🔹 Nie siłą, nie mocą, lecz Duchem Boga.
🔹 Prawdziwy lider zaczyna od kolan, nie od kalendarza.
🔹 Zależność od Boga rodzi owoce, których sam nie osiągniesz.
🔹 Mężczyzna, który ufa, wprowadza pokój – w rodzinie, pracy, wspólnocie.
🔹 Kiedy patrzysz na okoliczności przez pryzmat Boga, lęk znika.
🔹 To nie twoja moc nadaje kierunek, ale Jego prowadzenie.

Bóg nie szuka perfekcyjnych mężczyzn.
Bóg szuka zależnych.
A z zależnych czyni silnych.

Dziękujemy wszystkim braciom obecnym na spotkaniu.
Wchodzimy głębiej. 🔥
#MęskiAzymut #MężczyźniŚwiętegoJózefa #Leadership #ZależnośćOdBoga #BillMoyer #CMLA #FormacjaMężczyzn