BOŻY MĘŻCZYZNA W XXI WIEKU

Zranieni u źródła. Prawda o grzechu pierworodnym (ks. Wojciech Baran)

Zranieni u źródła. Prawda o grzechu pierworodnym

Ks. Wojciech Baran

Czy można być „gorszym niż wszystkie diabły”, choć właśnie przyjęło się Komunię Świętą? Ta prowokująca fraza wypowiedziana kiedyś przez prostą kobietę z Podhala, stała się dla ks. Wojciecha Barana punktem wyjścia do głębokiej refleksji nad duchowym paradoksem, który dotyka wielu chrześcijan. Skoro chodzę do spowiedzi, modlę się, przyjmuję sakramenty — dlaczego wciąż upadam? Dlaczego chcąc dobra, popełniam zło?

Paradoks naszej kondycji

Każdy z nas zna ten stan: pragnienie dobra, walka z grzechem, a mimo to – porażka, irytacja, gniew, pycha, egoizm. To nie tylko kwestia braku silnej woli. Apostoł Paweł pisał: „Nie czynię dobra, którego chcę, ale zło, którego nie chcę”. Czyż nie jest to uniwersalne doświadczenie?

Chrześcijańska antropologia nie jest ani przesadnie optymistyczna, ani destrukcyjnie pesymistyczna. Człowiek jest stworzony na obraz Boga – jest „bardzo dobry” (por. Rdz 1), ale równocześnie nosi w sobie głęboką ranę. Ta rana to grzech pierworodny – nie wina osobista, lecz stan: zraniona natura, pozbawiona łaski, niezdolna do życia w pełni bez pomocy Bożej.

Pelagiusz kontra Augustyn

W IV wieku mnich Pelagiusz głosił, że człowiek może osiągnąć doskonałość własnym wysiłkiem. Potrzeba tylko mobilizacji, dyscypliny, modlitwy, postu, pracy nad sobą. Jeśli się postarasz — nie zgrzeszysz.

Św. Augustyn, który znał smak grzesznego życia i doświadczenie przemiany przez łaskę, z mocą odpowiedział: bez łaski Bożej człowiek nie może się zbawić. Nawet dobre chęci nie wystarczą. To nie samodoskonalenie prowadzi do zbawienia, ale Boża łaska – dar, niezasłużona pomoc.

Z tej debaty zrodziła się jedna z najważniejszych doktryn Kościoła: nauka o łasce uświęcającej, koniecznej do przezwyciężenia wewnętrznej skłonności do zła.

Dziedzictwo grzechu i potrzeba zbawienia

Grzech pierworodny to nie historyjna bajka o jabłku i wężu. To opowieść etiologiczna – biblijna forma, która ukazuje źródło realnego problemu: skąd w człowieku zło? Skąd ta wewnętrzna siła, która wciąż ciągnie nas w stronę grzechu?

Św. Tomasz z Akwinu, rozwijając myśl Augustyna, tłumaczył, że:

  • przez pierwszy grzech człowiek został złupiony z łaski (to, co nadprzyrodzone),

  • i zraniony w naturze (to, co naturalne).

To dlatego nawet po chrzcie (który gładzi winę pierworodną), w człowieku pozostaje „zarzewie grzechu” – wewnętrzna podatność, słabość, tendencja do zła. Choć jesteśmy nowym stworzeniem w Chrystusie, wciąż potrzebujemy codziennej współpracy z łaską, by nie powrócić do stanu wewnętrznej śmierci.

Obraz człowieka – chory, ale zdolny do życia

Ks. Wojciech porównał ten stan do choroby przewlekłej:

  • jak cukrzyca – wymaga insuliny (łaski),

  • jak nowotwór – może być w remisji, ale zawsze grozi nawrotem,

  • jak nadciśnienie – wymaga czujności i codziennego leczenia.

Łaska Boża nie jest dodatkiem do życia, ale jego fundamentem. Bez niej człowiek nie może być w pełni sobą. Nie jest zdolny do miłości, do świętości, do pokoju wewnętrznego.

Grzech pierworodny a współczesność

W dobie współczesnych odkryć genetyki, paleontologii i antropologii, trudno przyjmować dosłowną wizję Adama i Ewy. Ale teologia — jak przypomniał ks. Wojciech — nie jest naiwna. Biblijna opowieść przekazuje prawdę teologiczną: zło nie pochodzi od Boga. Zło pochodzi od człowieka.

To właśnie dlatego potrzebujemy Zbawiciela. Jezus Chrystus nie jest opcją – jest koniecznością. Bez Niego nie jesteśmy w stanie wyjść z grzechu.

Łaska, która leczy

W średniowieczu mówiono, że człowiek został „zraniony i złupiony” – obrazem tego jest półżywy wędrowiec z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Samarytanin to Chrystus, a oliwa, którą leczy rany, to łaska.

Tylko łaska może nas uzdrowić z choroby grzechu pierworodnego. Tylko łaska może przemienić nasze wnętrze i uczynić nas ludźmi zdolnymi do miłości.

Zakończenie: Nadzieja mimo wszystko

Chrześcijaństwo nie jest religią samowystarczalności, ale religią łaski. Im głębiej rozumiemy naszą zranioną kondycję, tym mocniej doświadczamy potrzeby zbawienia i mocy Bożej łaski.

„Z Bożą łaską jesteśmy w stanie góry przenosić” – powiedział ks. Wojciech. A jeśli z nią nie współpracujemy? Wtedy – cytując jeszcze raz ciotkę z Podhala – możemy stać się „gorsi niż wszystkie diabły”.

Tekst opracował: Andrzej Lewek