BOŻY MĘŻCZYZNA W XXI WIEKU

utworzone przez | lip 26, 2022 | Trzeźwym okiem | 0 komentarzy

Formacja, głupcze!!!

Do skreślenia poniższych słów zmotywowało mnie kilka obserwacji i wydarzeń z minionych tygodni, choć ich występowanie dostrzegałem także dużo wcześniej. Ostatni czas jest swego rodzaju oczyszczaniem Kościoła z ludzi letnich (por. Ap 3,15). Szczególnie uzewnętrzniło się to w minionych dwunastu miesiącach. I trwa nadal. Towarzyszące nam wydarzenia (m.in. koronawirus, „strajk kobiet”) oraz różnego rodzaju przekazy medialne (nie wnikając w ich rzetelność i uczciwość) stały się swego rodzaju papierkiem lakmusowym naszej polskiej katolickości przekładającym się na pustoszejące kościoły.
 
W mojej ocenie źródeł problemu należy szukać w wielu miejscach. Jednym z nich jest na pewno problematyka formacji. Często powtarzam, że niedzielne kazanie nie uformuje w pełni żadnego człowieka, nawet przy cotygodniowej obecności w kościele. Jako wierni zobligowani jesteśmy do zdobywania wiedzy katolickiej, poznawania nauczania Kościoła i wcielania powyższego w życie. Nie może być dla nas wytłumaczeniem to, że w naszych parafiach (owszem nie wszędzie) brakuje odpowiednich duszpasterzy lub wspólnot, dzięki którym moglibyśmy się formować. W dobie wszechdostępnego internetu oraz dzięki publikacjom (na pierwszym miejscu Biblia i Katechizm Kościoła Katolickiego) jesteśmy w stanie uzupełniać naszą „kościołową” wiedzę. Wspólnot działających on- i offline też jest co nie miara – przy odrobinie chęci, przy niewielkim wysiłku każdy znajdzie coś na miarę swoich oczekiwań. Formacja wpływa na myślenie oraz dokonywane wybory, z kolei jej brak na sprzeczne ze sobą zachowania: jestem wierzący i jednocześnie popieram aborcję, jestem katolikiem ale nie widzę nic zdrożnego w kradzieży lub neguję nauczanie Kościoła (w tym to papieskie jak i osobę Papieża).
 
Drugą kwestią, która przyczyniła się wg mnie do obecnego lawinowego odchodzenia ludzi z Kościoła (niekoniecznie wyrażające się aktem apostazji), jest brak lub zbyt nisko stawiane przez duszpasterzy wymagania wobec wiernych. Dobrze, że nie pierwszy o tym piszę, gdyż mogłoby się to spotkać z oburzeniem – zostało to już wcześniej zauważone przez duchownych. Do sakramentów byli przyjmowani wierni, których ze wspólnotą Kościoła łączył tylko (może aż) chrzest – nic więcej. Księża w poczuciu wiary w zmianę postawy, z ojcowską miłością wobec kandydatów (lub ich opiekunów, chrzestnych) dopuszczali ich do przyjęcia sakramentu. Sprawa nie jest za pewne prosta – jakakolwiek odmowa dopuszczenia do sakramentów znajduje często swoją odpowiedź i oburzenie w mediach: „Skandal – ksiądz odmówił sakramentu” – grzmią pierwsze strony brukowców.
 
Jak zwykle odpowiedź jest niełatwa, leżąca pośrodku poruszanych kwestii. Nie oglądajmy się zatem na innych, tylko formujmy do bycia lepszą wersją katolika.

Nie piję

Nie piję

Sierpień jest w naszej katolickiej, polskiej tradycji, miesiącem trzeźwości. Jednym z dzieł ukierunkowanym na abstynencję w naszym narodzie jest...