Z natury jestem upartym i konsekwentnym człowiekiem, a moja konsekwencja objawia się m.in. w odniesieniu do realizacji spraw z przeróżnymi instytucjami, np. bankami, urzędami itp. Każdorazowo biorę pod uwagę to, że w kontaktach zawsze mam do czynienia z człowiekiem, za którym stoją różne wytyczne, wewnętrzne procedury, których nawet przy najlepszych chęciach nie jest w stanie przekroczyć. Do tego należy wspomnieć o ograniczeniach technicznych („system nie działa”, „nie ma takiej zakładki, do której pana sprawa pasuje”), na które z reguły nikt nie ma wpływu w danej chwili.
Wszyscy wiedzą, że jak się uprę, to szybko nie odpuszczę. Wyrzucają mnie drzwiami, wchodzę oknem. Jak konsultant nie pomoże, to idę dalej, szukając innego sposobu rozwiązania sprawy. Jak tam również „nie ogarniają kuwety”*, sięgam do zarządu – tam wszystko wiedzą i każdą sprawę potrafią sfinalizować w zastraszająco szybkim tempie.
Nie inaczej było ostatnim razem. Od lipca czekałem na aneks do umowy kredytowej. Przemiła pani w oddziale banku przyjęła wniosek uprzedzając jednocześnie, że przygotowanie aneksu może trwać do dwóch miesięcy. Rzeczony czas minął, prawie zapomniałem o sprawie. Dzwonię do miłej pani z banku. „Nic nie wiadomo” – odpowiada. „Pan zadzwoni na infolinię lub napisze do nich (w sensie do centrali) – tam wiedzą lepiej i przyspieszą”. Robię tak, jak mi zalecono. Po mojej interwencji, za tydzień, aneks został przygotowany. Dzwonię do pani do banku, aby umówić się na konkretny dzień i godzinę, aby nie stać w kolejce i aby mieć pewność, że wyczekiwany aneks rzeczywiście jest zrobiony. I co słyszę??? „Niczego nie otrzymałam, nie mogę znaleźć, niech pan zadzwoni do nich” – w sensie wiecie gdzie – do centrali ?Dzwonię, a pan na infolinii mówi, że żadnego aneksu nie ma, nie wiadomo kiedy będzie i w ogóle to nie bardzo jest mi w tej sprawie jakoś w stanie pomóc… Delikatnie podpytuję, sugeruję, że to już trwa cztery (!) miesiące, że dokument był już gotowy (ale się zmył) i tak dalej. Zero reakcji po drugiej stronie. Jakbym prosił o coś abstrakcyjnego lub pomylił instytucje, np. dzwoniąc do banku z zapytaniem o dostępność świeżych bułek.
Nie wytrzymałem. Podziękowałem grzecznie, bo co będę chłopa wyzywał – nie pomoże, a do tego to nie po chrześcijańsku. Piszę do zarządu, a jak!!! „Jak dochodzisz do ściany, idź wyżej” – dewiza otrzymana od mojego przełożonego w jednej z firm, gdzie pracowałem, jest każdorazowo skuteczna ponad miarę. Napisałem do zarządu. Następnego dnia otrzymałem informację, że aneks jest gotowy do podpisania.
Na koniec otrzymałem prezent – jak zwykle w tego typu sytuacjach ?
*potocznie: nie umieć poradzić sobie z trudną sprawą, sytuacją
Homilia 16.10.2024 – ks. Mirosław Żak
Ewangelia według św. Łukasza (Łk 11, 42-46): Jezus powiedział: „Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty, ruty i wszelkich jarzyn, a...