BOŻY MĘŻCZYZNA W XXI WIEKU

Modlitwa Jezusa – Odkrywanie Bożego Synostwa – Marcin Godawa – 16 kwietnia 2025

https://mezczyzni.net/aktualne/modlitwa-jezusa-odkrywanie-bozego-synostwa/
  1. Marcin Godawa – 16 kwietnia 2025

 

1. Wprowadzenie

Przedstawienie prelegenta, wprowadzenie do tematu modlitwy Jezusa jako odkrywania Jego synostwa wobec Ojca.

2. Tajemnica Bożego Synostwa

Rozważania na temat synostwa Jezusa jako centrum Jego duchowości oraz objawienia miłości Ojca. Obraz gorejącego krzewu.

3. Obraz Trójcy Świętej

Refleksja Mistrza Eckharta o Ojcu uśmiechającym się do Syna i Synu roześmianym do Ojca. Duch Święty jako 'uśmiech’ między Ojcem i Synem.

4. Modlitwa Jezusa w Ewangeliach

Analiza sposobów modlitwy Jezusa: milczenie, intymność, momenty radości w Duchu Świętym. Modlitwa arcykapłańska jako kulminacja.

5. Chwała Boża jako miłość objawiona

Wyjaśnienie pojęcia chwały w modlitwie arcykapłańskiej i objawienia Boga przez działanie – w Jezusie i w świętych (np. św. Maksymilian Kolbe).

6. Bezwarunkowa miłość Ojca

Ojciec kocha dobrych i złych. Jezus objawia Ojca, który jest miłosierny. Gdzie wzmógł się grzech – tam jeszcze obficiej rozlała się łaska.

7. Jak się modlić jak Jezus

Zatrzymywanie się na słowie 'Ojcze’, poruszenia serca, uważność na trudności i kryzysy jako przestrzenie objawienia chwały Boga.

8. Synostwo – odpowiedź serca

Wiersz George’a Herberta – 'Obroża’ – jako ilustracja duchowej przemiany pod wpływem słowa 'Dziecko’. Doświadczenie bycia dzieckiem Ojca.

9. Pytania i odpowiedzi

  1. Co Ojciec mógł przeżywać w czasie modlitwy Jezusa w Ogrójcu i na krzyżu?
  2. Do kogo się modlić: do Jezusa, Ojca czy Ducha Świętego?
  3. Co pomaga nam spojrzeć na Boga z perspektywy miłości i zaufać Mu w codzienności?

 

Modlitwa Jezusa – Odkrywanie Bożego Synostwa
ks. Marcin Godawa, Wielka Środa, 16 kwietnia 2025

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Nazywam się Marcin Godawa, jestem księdzem. Pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, jako wykładowca i pracownik naukowy w Instytucie Teologii Moralnej i Duchowości. Zajmuję się duchowością chrześcijańską. Zostałem dziś zaproszony, byśmy spojrzeli razem na wielką tajemnicę: modlitwę Jezusa Chrystusa – na to, jak Jezus rozmawia ze swoim Ojcem. Chciałbym się tej tajemnicy przyjrzeć i zaprosić was do wspólnej refleksji.

Dziękuję za zaproszenie. Mam nadzieję, że ten wieczór – w ostatnich godzinach przed rozpoczęciem Triduum Paschalnego – będzie dla nas wszystkich owocny.

Chcemy dzisiaj spojrzeć na modlitwę Jezusa i na Jego odkrywanie synostwa wobec Ojca. Liczę na pytania i rozmowę, zwłaszcza w drugiej części spotkania. Gdy wszedłem do sali, od razu zauważyłem piękny napis: „Trzy razy w roku ukażą się wszyscy mężczyźni przed obliczem Pana Boga Izraela.” Oczywiście rozumiem, że to nie jest zaproszenie do trzech wizyt w roku w kościele, ale raczej obraz drogi dorastania do Nowego Przymierza.

Tajemnica synostwa

Temat synostwa stoi w centrum duchowości Jezusa Chrystusa. Dla Niego przeżywanie własnego synostwa wobec Ojca jest tajemnicą absolutnie centralną. To doświadczenie nie istnieje samo w sobie – zawsze odnosi się do relacji z Ojcem. Synostwo nie istnieje bez Ojca, a Ojciec objawia się w tej relacji. To doświadczenie Ojca jest dla Jezusa najgłębsze – i zarazem stanowi centrum Objawienia oraz Dobrej Nowiny.

To jednak nie tylko coś, co podziwiamy z zewnątrz. Jesteśmy zaproszeni, aby nie tylko przyglądać się tej tajemnicy, ale by stawać się jej uczestnikami. To właśnie znaczy być zbawionym: uczestniczyć w tym, w czym uczestniczy Jezus – w relacji Ojca i Syna.

Tajemnica Bożego Ojcostwa jest jak krzew gorejący, który Mojżesz zobaczył na pustyni i postanowił podejść, by się mu bliżej przyjrzeć. Również nas Bóg zaprasza, byśmy się zbliżyli – a kiedy podejdziemy, odkrywamy, że jesteśmy zaproszeni nie tylko do kontemplacji, ale do uczestnictwa w tej miłości, która jest między Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

Duch Święty jest jednością Ojca i Syna. To w Nim Ojciec kocha Syna, a Syn kocha Ojca. Dlatego w każdej rozmowie o Ojcu i Synu obecny jest również Duch Święty.

Uśmiech Ojca i Syna

Jeden z mistyków średniowiecznych, Mistrz Eckhart, pisał o tej tajemnicy relacji Ojca i Syna w bardzo ciepły, głęboko ludzki sposób. Posłużył się obrazem Ojca, który się uśmiecha do Syna – i Syna, który odwzajemnia ten uśmiech. I właśnie tym uśmiechem – mówił Eckhart – jest Duch Święty.

Uśmiech, który nie tylko jest zewnętrzną radością, ale stanowi samą istotę miłości. Kiedy patrzy się w oczy kogoś, kto kocha, nie trzeba nic mówić. Miłość się objawia.

Modlitwa Jezusa w Ewangeliach

Ewangelie Synoptyczne i Ewangelia św. Jana pokazują proces odsłaniania się tej tajemnicy. Na początku opisy modlitwy Jezusa są lakoniczne: „Jezus modlił się”, „Jezus spędził całą noc na modlitwie”. Nie wiemy, co mówił – to zostaje ukryte. Modlitwa Jezusa jest przestrzenią głębokiej intymności, milczenia. I to jest dla nas bardzo ważny znak – że modlitwa to przestrzeń osobistego spotkania, która nie zawsze domaga się słów.

Z czasem jednak Jezus zaczyna odsłaniać tę relację – np. w modlitwie, gdy rozradowany w Duchu Świętym mówi: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.”

Jezus modli się jako człowiek – ale równocześnie jako Syn Boży. I kulminacją Jego modlitwy jest modlitwa arcykapłańska z 17. rozdziału Ewangelii wg św. Jana. To już jest czas męki – ostatnia wieczerza. Jezus wie, że zbliża się Jego śmierć, i wypowiada słowa pełne miłości, które są duchowym testamentem.

Chwała Boga

W modlitwie arcykapłańskiej kluczowym słowem jest „chwała”:

„Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył.”

I dalej:

„Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania.”

„A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie zanim świat powstał.”

Co to jest chwała Boża?

To objawienie tego, kim naprawdę jest Bóg. Chwała to Jego miłość, Jego moc, Jego dobroć, które stają się widzialne. W historii zbawienia chwała Boga objawia się, gdy Bóg działa – gdy objawia swoją miłość, przebaczenie, łaskę. Gdy pokazuje, że jest Bogiem żywym.

W jednym z psalmów czytamy o Bogu, który „zbudził się jak wojownik zmożony winem” – to obraz Boga, który nagle powstaje, by działać, by ratować, by objawiać swoją potęgę. I kiedy człowiek widzi to działanie Boga, mówi: „Amen! Tak jest!”.

Chwała Boża to nie tylko splendor i majestat – to miłość. To Bóg, który wylewa swoją dobroć na świat. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi w punkcie 294:

„Chwałą Bożą jest to, by realizowało się ukazywanie i udzielanie się Jego dobroci.”

Chwała w życiu świętych i Jezusa

Chwała Boża objawia się również w życiu świętych. Św. Maksymilian Kolbe oddał swoje życie za drugiego człowieka – nikt go do tego nie zmuszał. A jednak wystąpił i powiedział: „Weźcie moje życie”. To było objawienie chwały Boga – miłości, która przekracza ludzkie kalkulacje. Dlatego jego figura stoi dziś nawet przed anglikańską katedrą w Londynie.

Jeśli w życiu świętego może objawić się Boża chwała – to o ileż bardziej objawiła się w Jezusie Chrystusie. Ojciec pokazał światu swoją miłość w Synu – i najpełniej uczynił to w godzinie Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Jezus jest objawieniem chwały Ojca. „To jest mój Syn umiłowany – Jego słuchajcie.”

Miłość Ojca – bezwarunkowa i hojna

Jezus objawia Ojca również przez swoje nauczanie. Mówi:

„Ojciec wasz zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jego słońce wschodzi nad dobrymi i złymi.”

To miłość bezwarunkowa. Dla człowieka to może być szokujące. Bo jak to – mam kochać nawet tego, kto mnie zawiódł? Mam być dobry dla niewdzięcznego? Jezus mówi: tak. Bo Ojciec jest dobry zawsze. I właśnie w tym się objawia Jego chwała – że miłość zwycięża wszystko.

Ojciec miłosierny

W przypowieści o synu marnotrawnym Jezus pokazuje, że grzech człowieka staje się okazją do jeszcze większego objawienia miłości Ojca. Św. Paweł pisze:

„Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20).

To klucz do duchowego życia. Bóg pozwala, by człowiek doświadczył swojej słabości – ale nie po to, by go upokorzyć, tylko by objawić moc swojej łaski. To, co najtrudniejsze, staje się przestrzenią działania Boga.

Miłość Ojca – doświadczenie osobiste

Św. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że łaska Boża to „Bóg, który przelewa się do wnętrza człowieka”. To piękny obraz – jak woda ze świątyni w wizji Ezechiela, która płynie i daje życie. Łaska Boga to Bóg, który chce być we mnie, który przelewa swoje życie we mnie.

I właśnie wtedy zaczynamy odkrywać, co znaczy być dzieckiem Boga.

Jak uczyć się tej miłości?

– Zatrzymać się na słowie „Ojcze” w modlitwie „Ojcze nasz”.
– Pozwalać sercu poruszyć się, gdy modlimy się do Ojca.
– Rozważać trudności jako okazję do objawienia chwały Boga.
– Nie uciekać od bólu, ale przeżywać go z wiarą – wtedy staje się miejscem łaski.

Bóg pragnie, abyśmy doświadczali Jego bliskości. Często tylko czeka, byśmy Mu oddali nasze troski.

Apoftegmat i poezja

Jest taki starochrześcijański apoftegmat: ktoś przychodzi do mnicha i mówi: „Twój ojciec umarł.” A on odpowiada: „Nie bluźnij. Mój Ojciec nigdy nie umiera.”
To świadomość, że mamy Ojca w niebie – i to daje pokój.

George Herbert, XVII-wieczny poeta anglikański, napisał wiersz, w którym człowiek buntuje się przeciwko Bogu, krzyczy, że chce wolności… aż w końcu słyszy jedno słowo: „Dziecko.” I odpowiada: „Panie.”
To jest siła synostwa.

 

 

Modlitwa Jezusa – Odkrywanie Bożego Synostwa
ks. Marcin Godawa – 16 kwietnia 2025

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Nazywam się Marcin Godawa, jestem księdzem, jak widać, pracuję na Uniwersytecie Papieskim, ja na Pawła II, jestem wykładowcą, pracownikiem naukowym w Instytucie Teologii Moralnej i Teologii Duchowości, zajmuję się duchowością chrześcijańską. Stałem dzisiaj zapraszony, żebyśmy popatrzyli na wielką tajemnicę, modlitwę Jezusa Chrystusa na to, jak Jezus rozmawia ze swoim ojcem i tej tajemnicy ojcostwa potrafi, postanowiłem się trochę przyjrzeć i zaprosić Was też na takiej refleksji. Zgór, dziękuję za zaproszenie, mam nadzieję, że to będzie dobry wieczór już tutaj w ostatnich godzinach przed Triduum Paskalnym, więc też czas jest ku temu szczególny.

Będziemy starali się zobaczyć modlitwę Jezusa, odkrywanie Jego synostwa wobec Ojca, liczę oczywiście na pytania, na jakąś także wspólną refleksję, zwłaszcza pewnie w drugiej części naszego dzisiejszego spotkania. Tak, kiedy przyszedłem, zauważyłem taki bardzo ciekawy napis, że tutaj właśnie trzy razy w roku ukażą się wszyscy mężczyźni przedobicze Pana Boga Izraela. Ja rozumiem, że to nie jest jakieś takie postanowienie, że trzy razy w życiu w roku mężczyzna przyjdzie do Kościoła. Oczywiście rozumiemy, że to jest ta droga dorastania do nowego testamentu, więc mówię to tak troszeczkę, oczywiście tytułem wprowadzenia. Temat synostwa jest tematem bardzo ważnym. Stoi w centrum duchowości Jezusa Chrystusa. Dla Chrystusa przeżywanie własnego synostwa jest tajemnicą centralną, a oczywiście przeżywając synostwo przeżywa je mimo, że być inaczej, bo odniesieniem w relacji do ojca, więc jest to doświadczenie ojca, doświadczenie tego kim jest ojciec. To jest bardzo ważne. Stoi w samym centrum objawienia, w całym centrum tej dobrej nowiny, którą Jezus przynosi, którą nam daje. Jest to też dla nas tajemnica, w którą jesteśmy włączeni. Zaproszenie, abyśmy nie tylko się jej przyglądali, ale także abyśmy stali się jej uczestnikami. I na tym też polega zbawienie, abyśmy uczestniczyli w tym, w czym uczestniczy Jezus Chrystus. Więc tajemnica Bożego Ojcostwa jest, można powiedzieć, jak taki krzew płonący, który kiedyś Mojżesz ujrzał i zaintrygowany postanowił podejść bliżej, żeby, jak mówił, przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku. Tajemnica miłości ojca i syna jest taką tajemnicą, która, jak płonący krzew, przyzywa nas ku sobie, żebyśmy podeszli bliżej, żebyśmy się bliżej przypatrzyli, a okaże się, że zostajemy zaproszeni do włączenia się w tę miłość, która jest Wojcu i Synu i oczywiście Duchu Świętym. Nasze spojrzenie skupia się tutaj trochę także z racji czasowych na osobie Ojca, o sobie syna, ale musimy pamiętać, że w tym wszystkim jest nieustannie obecny Duch, ponieważ Duch jest tą jednością, która jest tym, w którym ojciec kocha syna i w którym syn kocha swojego ojca. To jest bardzo ciekawe. Jeden z mistyków średniowiecznych, mistrz Ekard, który oprócz tego, że potknął się o pewne trudności teologiczne, to jednak potrafił bardzo głęboko pokazywać ważne tematy, że pisząc o tej tajemnicy, miłości ojca i syna użył bardzo ciekawego sformułowania, bardzo ciekawego obrazu, mianowicie ojca, który śmieje się do syna i syna, która jest roześmiany patrząc na ojca. Bardzo ciekawe doświadczenie, zaczerpnięte też z takiego naszego ludzkiego doświadczenia dotyczy oczywiście osób, które potrafią się szczerze uśmiechać, potrafią mieć sobie taką radość. Właśnie tym uśmiechem, w którym ojciec odnajduje syna, a syna ojca jest Duch, Duch Święty, więc pamiętajmy o tym, że zawsze, kiedy mówimy o ojcu i synu, także jest tam obecny Duch. Jezus bardzo ciekawie odsłania te tajemnice swojego Ojca. Jeśli byśmy zostawili Ewangelie Synoptyczne i Ewangelie Świętego Jana, to wtedy widzimy pewien proces, pewną drogę odsłaniania tej tajemnicy. Na początku mamy takie wzmianki. Jezus całą noc modli się do Ojca, opuszcza swoich uczniów, gdzie się modlić, rozmawiać ze swoim Ojcem, modli się przed ważnymi wydarzeniami, przed wyborem apostołów, na przykład. Jest to czas, którego on potrzebuje. Ale zwróćmy uwagę, że najpierw te opisy są takie bardzo ogólne. Jezus po prostu modlił się do Ojca, mówił do niego Abba, to wiemy, ale nie ma jakiegoś szczegółowego raportu, o czym Jezus rozmawia ze swoim Ojcem. To jest otoczone tajemnicą milczenia intymności, to jest pomiędzy nimi.

To też jest bardzo ważny sygnał, jak ważna jest tutaj intymność. A z drugiej strony, mamy potem stopniowe, chyba tak można powiedzieć, otwieranie tej tajemnicy życia wobec Ojca, przed uczniami i mamy takie modlitwę, jak u świętego Łukasza, na przykład, kiedy Jezus rozradował się w Duchu Świętym i powiedział, wysłałem Cię Ojcze, Panie Niebo i Ziemi, bo zakryłeś te rzeczy przed mądrymi, roztropnymi, a objawiłeś się prostaczką. Jest taka modlitwa, która wydobywa się z ust, serca Jezusa Chrystusa, Jezus modli się jako człowiek, modli się oczywiście jako Bóg, jako Syn Boży. To jest bardzo ciekawe, bardzo ważne, ale tym największym odsłonięciem tajemnicy miłości Ojca i Syna jest oczywiście modlitwarce kapłańska, zapisana w 17 rozdziale Ewangelii Świętego Jana. I to rzeczywiście Pan Jezus odsłania przed uczniami tajemnice swojej miłości do Ojca. Tuż przed podjęciem męki. Właściwie już to się wszystko dzieje. To już jest ten czas paschalny. To już jest ostatnia wieczerza, więc Jezus oddał swoje życie za ludzi. Dokona się to na krzyżu w taki sposób fizyczny, zewnętrzny, ale to już ma miejsce, ponieważ Eucharistia uczta nowego przymierza została już odprawiona. Więc właśnie Jezus mówi o tej swojej tajemnicy wobec Ojca i bardzo wyraźnie włącza w te tajemnice swoich uczniów, a także cały przyszły kościół. Młody się najpierw za uczniów, a potem za cały kościół, za tych, którzy dzięki słowo uczniów będą wierzyć we mnie.

Oczywiście modlitwa to jest niezwykle bogata, bardzo głęboka. Nie jedną książkę możemy na ten temat przeczytać, nie jedne rekolekcje powiedzieć, wysłuchać itd. Ale spróbujmy zobaczyć tutaj to słowo, które pojawia się bardzo często w tej modlitwie Arcyka Płańskiej Chrystusa. Słowo chwała, chwała Boga. Bo Jezus właśnie o tym tutaj mówi. Thank you. Początek tej modlitwy, ojca nadeszła godzina otocz swego syna chwałą, aby syn Ciebie nią otoczył. I mamy bardzo ciekawe określenie. Otocz mnie chwałą, aby ja Ciebie otoczył chwałą i nieco dalej Jezus mówi, ja Ciebie otoczyłem chwałą na Ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które mi dałeś do wykonania, a teraz Ty, ojcze, otocz mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie zanim świat powstał.

Chwała Boża, co to jest? Chwała. Jest to bardzo ciekawy klucz do rozumienia tego, co łączy Jezusa Syna Bożego i Ojca, więc miłości Ojca ku synowi, miłości Syna ku Ojcu. Kebodia, chwe, doksakiriu, to są te określenia hebrajskie, greckie, chwały Bożej. Też dużo można by o tym mówić, ale nie ma na to dzisiaj czasu. Chciałem podkreślić tylko, że chwała Boża może oznaczać pewne przymioty Boga, jaki Bóg jest. Kiedy to staje się widoczne, to wtedy mówimy, że stała objawiona chwała Boża. Pan Bóg czegoś dokonał i mówimy, tu się pokazała chwała Boża. Tu Pan Bóg pokazał, co potrafi. Troszeczkę będę używał takich określeń może potocznych, ale chodzi mi o uchwycenie tego właśnie szczególnego doświadczenia. Nagle ktoś człowiek widzi, że ma do czynienia z objawieniem Bożej mocy i mówi, to jest chwała Boga. Tutaj zajaśniał Pan Bóg tą swoją mocą, pokazał, co potrafi. W jednym z psalmów mamy takie ciekawe określenie, bardzo odważne porównanie Pana Boga do wojownika, który usnął zmożony winem. Za dużo tam wypił, oczywiście nie chodzi tu żadne tam pochwały tego typu praktyk, ale o pewien element tego porównania. No i tam psalmistra mówi, Pan odsknął się jak wojownik zmożony winem. Bardzo ciekawy moment. Bóg, który wydaje się usypia i teraz się budzi i teraz pokaże, co potrafi. Teraz się objawi ta Jego chwała. Teraz Pan Bóg pokaże, jaki jest. Właśnie przychodzi ten czas, który nazywamy Kairosem, czas, którym Pan Bóg objawia nam siebie, objawia nam jaki jest. I to objawienie, to jest właśnie spotkanie z chwałą Boga. Tak więc na widok tej chwały Bożej człowiek chciałby powiedzieć o to, a kto jest, to jest piękny, to jest wspaniałe, to jest dobre, tak ma być, prawda. Można to zamienić też na biblijne słowo amen, prawda, kiedy ktoś mówi tak, właśnie tak ma być, właśnie tego potrzebujemy, żeby Pan Bóg nam tutaj te rzeczy okazał, pokazał. To jest objawienie Bożej chwały, teologii, która też próbuje sobie czasem te pewne rzeczy uporządkować. Mówimy o chwale wewnętrznej i zewnętrznej. Baczcie takie drobne w trend tutaj, ale może się okazać ważne. Chwała wewnętrzna odnosi się do wewnętrznego życia Boga, do tych relacji, które są w Trójce Świętej. Jest jeden Bóg, trzy osoby boskie i właśnie w całym tym bogactwie życia wewnętrznego Boga jest obecna chwała. Tu mówimy o tym, że ta chwała wewnętrzna może dotyczyć doskonałości Boga, może stać się powinna także przedmiotę modlitwy, kontemplacji. Ale może także dotyczyć Bożego działania i tu bardziej od strony moralnej patrzymy na życie Boga. Na przykład mówimy o tym, że Bóg, ojciec kocha miłością doskonałą, syn odpowiada o ojcu także doskonałą, nieskończoną miłością. To są takie przykłady. I teraz obok tego, a właściwie w związku z tym możemy powiedzieć też o chwale zewnętrznej. To jest chwała ontyczna, czyli taka chwała, kiedy człowiek jest zjednoczony z Bogiem i właśnie uczestniczy przez łaskę tym zjednoczeniu z Bogiem. I chwała moralna, kiedy człowiek ma udział w Bożym działaniu, czyli potrafi działać tak jak działał Bóg. I teraz zobaczmy sobie jeszcze jeden punkt z katechizmu Kościoła Katolickiego. 294. Chwałą Bożą jest to, by realizowało się ukazywanie i udzielanie się Jego dobroci. No to chciałbym zwrócić uwagę. Chwała Boża jest wtedy, kiedy ukazuje się Boża dobroć, kiedy ona się wylewa, kiedy ona się pojawia przed człowiekiem, pojawia się w świecie. Oczywiście jest obecna w świecie, ale są takie szczególne doświadczenia człowieka, kiedy człowiek staje się tego świadomy. Ale też, że wtedy, kiedy Pan Bóg w jakiś sposób szczególnie objawia swoją łaskę. I właśnie to są takie rzeczy, które wprowadzają w rozumienie chwały Bożej.

Bidać to także w doświadczeniu świętych. Kiedy patrzymy na życie, na przykład świętego Maksymiliana Kolbę, wtedy możemy powiedzieć to, czego on dokonał w Auschwitz. To, że dał dobrowolnie swoje życie za bliźniego. Nikt go do tego nie zmuszał. Mógł próbować się gdzieś ukryć, przeżyć. A jednak wystąpił i powiedział, weźcie to moje życie. To jest właśnie taki moment, o którym możemy powiedzieć, wydzieliliśmy coś niezwykłego, ale pokazał niesamowitą moc. Właśnie pokazał jakąś kwały Bożą w tym wszystkim, prawda? Tu się jakaś niezwykła Boża nad przyrodzona moc pojawiła w tym wydarzeniu, w tym wystąpieniu Maksymiliana Kolbę. Właśnie to są takie wydarzenia. Ale to jest doświadczenie świętego, które zainponowało całemu światu.

W Londynie przed katedrą Westminster mamy też wśród tych 12 figur współczesnych wielkich męczenników, też figurę Maksymiliana Kolbego, chociaż mówię tutaj oczywiście o katedrze anglikańskiej. Więc jest to też szczególny wyraz uznania dla Maksymiliana Kolbe, dla jego czynu, w którym zajaśniała chwała Boga. Tym bardziej więc, jeżeli popatrzymy na życie Jezusa Chrystusa, zobaczymy, że w swoim synu Bóg ukazał swoją chwałę. Ojciec pokazał chwałę. Pokazał coś takiego, na co ani ludzie nie mogliby liczyć, ani bez specjalnego Bożego objawienia nie mogliby się tego spodziewać, czego nie mogliby w żaden sposób dokonać, ani sobie na przykład za to zapłacić Panu Bogu, żeby takie rzeczy zrobił. Gdyby nawet pozbierać wszystkie dobre uczynki z całego świata, to i tak nie byłoby to wystarczająco. Tutaj Pan Bóg pokazał swoją chwałę i Ojciec najpełniej pokazał ją w swoim synu.

Powiedział wcześniej, to jest mój syn umiłowany i jego słuchajcie, jego kocham. I właśnie w największym stopniu ukazało się to w czasie męki, śmierci z Matrystania Chrystusa. To objawienie Bożej chwały. To wypowiedzenie się Ojca w swoim synu, aby pokazać, to jest mój syn, to jest moja miłość wyrażona ku Wam przez syna. I w tym objawia się Boża chwała. Tym, że Jezus stał się najpierw człowiekiem, syn Boży stał się człowiekiem, że przyjął ludzkie życie w całej głębi i umarł za nas. I to śmiercią krzyżową, jak napisał święty Paweł. To jest właśnie ta miłość Boga. Miłość Ojca, Syna i Ducha Świętego wyrażona ku nam w synu. Księdze proroka Ezekiela znajduje się słynny obraz, wody, która wypływa ze świątyni, płynie od ołtarza i rozlewa się, niosąc ze sobą życie. Autor, który uczestniczy w tym wydarzeniu, towarzystwo Anioła, którego oprowadza, mierzy tę wodę i widzi, że jest jej coraz więcej. W pewnym momencie mówi, jest już tak dużo, że nie dało się już przejść na drugą stronę.

Jest przepiękny obraz żywej wody, akwawiwa, która wypływa ze świątyni i płynie, aby nawadniać świat, aby zanieść życie tym terenom, które są pozbawione wody, żeby tam mogły rosnąć drzewa rośliny, żeby mogło żyć zwierzęta, żeby było życie. I właśnie ten obraz, piękny, prorocki obraz starego testamentu jest wspaniałą zapowiedzią, chociaż tylko zapowiedzią tego, co stało się w Wielki Czwartek, Piątek, sobotę, niedzielę i co trwa do dzisiaj. A więc tego wylania łaski w Jezusie Chrystusie na cały świat.

I to jest to szczególne objawienie Bożej chwały. Właśnie w tym Jezus jako syn wypełnia wolę swojego Ojca. Sam przeszedłem na świat, aby wypełnić wolę mojego Ojca, nie swoją własną, ale wolę Ojca. I w tym syn wypełnia to oczekiwanie Ojca, aby miłość Boga rozlała się na cały świat. Oni tego pragną.

Ojciec syn Duch Święty, cała trójca Święty. Żeby miłość Boga wylała się na cały świat.

Żeby płynęła, tak jak ta woda z prorodztwa Ezekiela. I teraz, jeżeli tak na to popatrzymy, zaczynamy prowadzenie słowami Chrystusa zbliżać się coraz bardziej do doświadczenia Ojca. Jezus Ojca zna, ponieważ odwiecznie jest Jego synem, jest synem Bożym, który stał się człowiekiem. Jezus przeżywa swoje synostwo jako Bóg, jako człowiek, w tych dwóch naturach. A my zaproszeni przez Chrystusa, uczynieni Jego ciałem mistycznym, czyli kościołem, też jesteśmy wezwani do tego, abyśmy uczyli się synostwa, uczyli się tego, jaki jest Ojciec, bo synostwo prowadzi do Ojca.

A więc jak jest Ojciec? Jezus odsłania to przed nami, przed uczniami i może najpierw jeszcze chwilkę pozostańmy przy tym obrazie wody, która się przelewa, bo ten obraz oddaje miłość Ojca, która płynie ku światu przez Syna.

I tutaj powiedział Jan Paweł II, kiedyś bardzo pięknie o łasce, że łaska Boża to jest Bóg, który przelewa się do wnętrza człowieka. Użył papież pięknego obrazu, Boga, który z całym bogactwem swojego życia wlewa się w człowieka.

Tak właśnie jak ta woda, która płynie od świątyni, wlewa się w życie każdego. I w ten sposób możemy doświadczyć tego, czego doświadcza syn Boży, chociaż oczywiście nie w tym samym stopniu. I jesteśmy też na innej zasadzie synami Bożymi przez łaska, nie przez naturę, jak Jezus Chrystus, prawda? Ale jesteśmy wezwani, abyśmy doświadczali miłości tego samego Ojca.

I właśnie to przelewanie się Ojca w nas jest tą szczególną tajemnicą, przelewanie się Jego życia, Jego miłości. Czyli po prostu zjednoczenie z Nim. I tutaj dochodzimy do momentu, w którym oczy człowieka muszą się otworzyć, bardzo szeroko. I jest to bardzo ważne, ponieważ są to słowa, których Jezus kreśli, jak wielka jest ta miłość Ojca. On ją zna i on ją objawia, on żyje tą samą miłością, ale my ją mamy poznać.

I odczytamy to w piątym rozdziale św. Mateusza, Mateusz 5.43 i dalej oraz Łukasza 6.27 i dalej pewne parallelne teksty. W jednym i drugim wypadku Jezus mówi o miłości nieprzyjaciół. I mówi o tym, żeby miłować nieprzyjaciół, a w tym naśladować Ojca. I tutaj mówi takie ważne rzeczy. U Łukasza mówi tak, bo Ojciec jest dobry dla niewdzięcznych i złych. A u Mateusza mamy powiedziane to w sposób bardziej odwołujący się do przyrody, ale przepiękny, bo Ojciec zdaje deszcz sprawiedliwym i niesprawiedliwym. Jego Słońce wschodzi nad sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi. I dlatego tutaj u Mateusza Jezus mówi, bądźcie doskonali, jak doskonało jest Ojciec niebieski. A u Łukasza mówi, bądźcie miłosierni, jak miłosierne jest Ojciec niebieski. I teraz gdyby tak czytać Ewangelię w sposób trochę pobieżny, można byłoby dojść do przekonania, że są to takie piękne słowa, które mówią o tym, że wielka jest ta miłość Pana Boga. Wielka. Tak wielka, że trzeba się nad tym bliżej zatrzymać. I trzeba być też przygotowanym na to, że te słowa mogą wstrząsnąć człowiekiem. Ponieważ jest tutaj powiedziane o tym, że Ojciec po prostu jest dobry. Zawsze wszędzie jest dobry, jest sobą.

Nie prowadzi takiej polityki względem człowieka, która miałaby polegać na tym, że Słońce daje tylko jednym, a drugim nie daje, prawda? Ten obraz ewangeliczny właśnie w to wszystko wprowadza. Oczywiście sposób traktowania egipcant przez plagie egipskie może nam tutaj też ciekawe rzeczy podpowiedzieć, ale to już sobie zostawmy może na inną okazję. W każdym razie jest to ta doskonałość miłości Boga, ten radykalizm i to może człowieka zaskoczyć. To jak to? To ja mam być dobry dla tego, który jest dla mnie zły, dla tego, który jest dla mnie niewdzięczny. Też mam być dla niego dobry. Tak samo, jak dla tego, kto jest dla mnie dobry. No właśnie Jezus mówił, ojciec jest zawsze ten sam. On jest dobry dla każdego i w tym jest mądrość, która rozbija te nasze schematy, rozsadza te schematy, które mamy w głowach, oczywiście nie mówię tu o was, ale ludzie je mają, i to jest jak młode wino, które rozrywa te stare bukłaki.

I bez tego kroku do przodu, bez tego uznania, że właśnie tak trzeba kochać, bezwarunkowo, po prostu być sobą, żyć miłością ojca zawsze, wszędzie, w każdej sytuacji, w każdej okolicznościach, bez tego nie będziemy dobrze rozumieli, kim jest do ojciec. Taka to jest tajemnica, wielka, którą Pan Jezus przed nami, wszystkimi tutaj odsłania. Więc można oczywiście postawić sobie takie pytanie, czy coś takie ćwiczenie duchowne przeprowadzić. Jeśli ktoś mnie zawiódł, nie odpowiedział na moje oczekiwania, chciałem być dla niego dobry, ale zlewcyważył tę moją dobroć. Jeśli ktoś się do mnie nie odzywa, chociaż chciałbym, żeby jakaś dobra znajomość miała miejsce, żeby dalej trwała. Mówię oczywiście o dobrych znajomościach. I tak dalej, i tak dalej, to co ja wtedy robię? Czy skreślam człowieka, czy rezygnuję z niego, czy mówię, nie spisałeś się, nie stanąłeś na wysokości zadania, ale to teraz zobaczysz, to, to, to, to, i tak dalej. Czy mam jakąś taką serię odpowiedzi, którą sobie przygotowałem na zachowanie tego człowieka? Czy po prostu potrafię w tym momencie zadać sobie pytanie, co robi ojciec, a ojciec kucha? I w tym momencie, jeżeli pójdę tą drogą, która nie będzie dla mnie pewnie łatwa, mogę zacząć uczyć się tego, jak kocha ojciec. Mogę zacząć widzieć różnicę, jaka zachodzi pomiędzy moją ludzką kalkulacją, względem drugiego człowieka, a miłością ojca, który go kocha i który cały czas jest dla niego dobry. Więc jeśli będę próbował kochać tak, jak kocha ojciec, to będę się wznosił, dzięki łasce Bożej oczywiście i mojej z nią współpracy, będę się wznosił coraz bardziej i coraz lepiej rozumiał, że właśnie w miłości jest wyjaśnienie wszystkiego. Miłość jest tą siłą, która zwycięża złoł, zwycięża cierpienie, zwycięża wszystko. I właśnie na tym to polega.

Odpowiedź ojca na słabość ze strony syna, oczywiście nie mówię tutaj o synu Bożym. Odpowiedź ojca, to nam też podkreśla święty Łukasz, w przypłyście o ojcu miłosiernym i synu marnatrawnym. Polega na tym, że ojciec odpowiada choinością swojej miłości na słabość swojego dziecka. Oczywiście ze strony dziecka warunkiem jest, żeby powrócić do ojca, to wiadomo. Ale chcę tutaj podkreślić, jak ważne jest to, że ojciec tym bardziej, możemy nawet tak powiedzieć, okazuje swoją miłość grzesznikowi, temu, który wraca, temu, który się podnosi, temu, który upadł. Ten upadek grzesznika staje się okazją do jeszcze większego objawienia miłości ojca.

To jest tajemnica, to jest może nawet czasem dla kogoś trudny moment, do zrozumienia, ale właśnie tak jest. Nie chodzi o to, że Bóg chce grzechu człowieka, nie wolno tak powiedzieć, ale Bóg daje człowiekowi wolność i zgadza się na Jego złe wybory.

To znaczy toleruje je, przejmuje, pozwala, żeby człowiek użył tej swojej wolności, nie zawsze tak, jak trzeba. Ale odpowiedź o ojciec jest miłość. Miłość i tym większe objawienie tej miłości po upadku swojego syna. Więc w ten sposób mamy takie bardzo ciekawe zjawisko, które święty Paweł świetnie ujął w rozdziale piątym swojego listu do Rzymian, gdzie pisze, gdzie rozlał się grzech, tam jeszcze obwicze i łaska. Myślę, że te słowa są kluczem do rozumienia historii zbawienia, także życia duchowego człowieka. Pan mógł pozwala, żeby się rozlał grzech, najbardziej rozlał się wtedy, kiedy Jezus umierał na krzyżu, ale wtedy nastąpiło to największe, jeszcze większe skończenie, większe wylanie łaski, łaski miłosierdzia, która popłynęła z krzyża.

I właśnie tak to się dzieje, tak kocha ojciec. Pozwala na to, żeby syn zabrał połowę majątku odszedł, ale na niego czeka i go wita. Pozwala, żeby rozlał się grzech, ale odpowiada jeszcze większym wylaniem łaski, jeszcze większym wylaniem miłości. I tak się to świecie dzieje. Chociaż właśnie nie zawsze jest to też takie łatwe i proste. Ale taka jest droga i tą drogą trzeba starać się dążyć.

I to jest taka tajemnica, którą Chrystus odsłania i w tym się ujawnia ta chwała Boża, że właśnie zło zwycięża się dobrym, że gdzie rozlewa się grzech, tam jeszcze bardziej łaska, tam jeszcze bardziej widać miłość Pana Boga. Święty Paweł też tego doświadczył. To nas rozdział drugiego listu do Koryntian. Tam opisuje te swoje zmagania z tym ościeniem, ze strony Szatana, którego tam policzkuje. I właśnie Paweł mówi, zrozumiałem, że nie domagam, tyle kodzie jestem mocny. Jezus mu powiedział, wystarczy Ci mojej łaski. Moc w słabości się doskonali. Czyli Pan Bóg pozwala doświadczyć słabości, ale odpowiada swoją mocą. I kluczową rzeczą jest, aby to rozumieć, że w życiu człowieka, także mężczyzny, o tym tutaj też mówimy, oczywiście przychodzą, przyjdą też te momenty słabości, konfrontacji z własną niewystarczalnością. Trzeba pamiętać, że to jest moment pewnie trudny, ale kluczowy, bardzo ważny, bardzo pozytywny.

Wtedy można zacząć odkrywać, jak bardzo Bóg jest blisko nas, jak bardzo obficie, łaska przelewa się ponad tymi naszymi słabościami. I tego można i należy doświadczać, bo w ten sposób Pan Bóg jest obecny i działa. I w ten sposób także zachowujemy pewien spokój, myśli, uczuć reakcji, ponieważ widzimy, że jeżeli coś się stało tu czy tam, to wiemy, że jest to jakieś doświadczenie, krzywdy, zła, czasem naprawdę bardzo, bardzo bolesne. Ale mamy tę nadzieję i tę ufność, że Bóg jest obecny i że jego łaska jest większa niż te różne doświadczenia, które nas spotykają.

Kiedyś w takim tekście napisałem, że jeżeli zatem mamy problemy przez duże P, to Pan Bóg da nam łaskę przez duże EU. Tak że jak są większe problemy, to będzie jeszcze więcej łaski. Właśnie te rzeczy przeżywamy. I przeżywać będziemy szczególnie w najbliższych dniach. Dziękuję tutaj też Panu Bogu i oczywiście tym, którzy mnie tutaj zaprosili, że możemy takie spotkania odbyć, wielką środę, już u progu traduum paschalnego. I dzięki temu mam nadzieję jeszcze bardziej zanurzyć się w tej tajemnicy miłości ojca razem z Hristusem i właśnie w tym wypełnieniu woli ojca i doświadczyć, doświadczać później tej miłości, która zawsze jest większa.

To się oczywiście staje doświadczeniem człowieka. Kiedyś jest taki apoftekmat. Jeden człowiek przyszedł do takiego abba, który tam przybył o sobie na pustyni, taki pustelnik i mówi mu tak, że wiesz co, mam dla ciebie smutną wiadomość. Przedeł ci powiedzieć, że twój ojciec zmarł. Tak mówił o niego, nie bluźnij, mój ojciec nigdy nie umiera. No właśnie chodziło o to poczucie, że to Bóg ojciec jest moim ojcem i o takie jasne widzenie, czy im ja jestem dzieckiem, do kogo ja należy.

Jest to niezwykle ważne. Chciałem tutaj krótko jeszcze przywołać bardzo ciekawy wiersz. Anglii Kańskiego poety Georgea Herberta, wiesz, napisany w XVII wieku 400 lat temu, mniej więcej Herbert pisał te swoje teksty, ale jest niezwykle ciekawy i też w jaki sposób ilustruje to, o czym sobie tutaj dzisiaj mówimy. Wiesz, nosi polski tytuł Jażmo The Pill, przepraszam, The Colour, to jest tytuł angielski, czyli taka obroża na tej Jażmo, która się nakłada na kogoś. Wiesz, prawie cały jest jednym wielkim buntem przeciwko Bogu, zapisem takiego buntu, człowieka, który chce doświadczać własnej wolności i przeszkadzają Mu w tym te zasady, które spotyka się o pewne właśnie zakazy, kilka fragmentów zacytuję, w stół uderzyłem, krzycząc dosyć, chcę w świat szeroki, posługuję się przykładem Stanisława Bronczaka. Cóż mam, czy mam wzdychać, cierpić stale, to gdzie jestem wolny, wolny jako bloki, mógłbym je wiatr po świecie nosić. Mamy więc taką ciekawą postawę człowieka, który właśnie uderza ręką w stół i wypowiada tę swoją wolność, to pragnienie wolności. Ono, jak widzimy, jest tutaj specyficzne, ale jest bardzo mocne.

Tutaj padają też jakieś inne rzeczy. Ty masz ręce, odzyskaj, przepłakanę lata, za dwóch używaj, porzuć namysł chłodny, co wolno, a co nie, niech pęknie krata, bicz z piasku, w męce, przestwę skropoły, mizernę kręcony, przestanie smagać się boleśnie, za dnia i we śnie. A więc człowiek odczuwa swoje życie w pewnym systemie religijnym, jako także zakazy oczywiście, jako namysł, co wolno, a co nie. Jako pytanie sumienia, co mogę czynić, a czego nie powinienem czynić, to jest dla człowieka męczący. Chciałbym żyć poza tym wszystkim, buntuję się przeciwko temu. Mówię o tym, że krata powinna pęknąć, że ten bicz, który mnie smagał, dotychczas już nie będzie.

I tak dalej. Precz z drogi, prędko, chcę w świat szeroki, nie trwasz się śmiercią i tak dalej. A więc to są takie wykrzykniki człowieka, które krzyczy przeciwko Bogu.

Co się dzieje dalej? Lecz gdybym tak szalał i w dzikim impecie rzucał wyzwanie, czyjś głos przemówił do mnie dziecię i wyszyptałem, Panie. I to jest kapital, jeden z chyba najlepszych wiersz, jak przyszło mi czytać. Właśnie cały ten bunt człowieka, który wypełnia prawie cały ten wiersz, rozbija się o jedno słowo ze strony Pana Boga.

O słowo dziecię, synu, córko, prawda? A więc o to wyznanie miłości Boga do człowieka jesteś moim synem, jesteś moim dzieckiem. Jeżeli się tego doświadczy, że jesteśmy dziećmi Ojca, to wtedy cały ten buntu pada, wszystko zaczyna stawać się jasne. Nie ma już powodu, żeby się buntować.

Człowiek odpowiada Panie, Ojcze, odpowiada tak jak jest. Więc taka jest moc synostwa, taka jest moc miłości Ojca i tego, że przez łaskę czyli nas swoimi synami w Jezusie Chrystusie, swoim jednorodzonym synu.

Jesteśmy włączeni w tę tajemnicę i mocy tej miłości możemy i powinniśmy doświadczać. Jak powiedziałem, doświadczamy jej tak, że szczególnie w tym, co jest trudne, dlatego jest to może też jakaś taka ciekawa cecha nuchowości mężczyzny, chociaż oczywiście nie ogranicza się do mężczyzny. Jeszcze takie słowo na koniec, ale tego męstwa, którym nawzajem siebie budujemy mężczyźni, kobiety, kobiety, mężczyzn itd.

Ale my też to musimy mieć jako mężczyźni, prawda? Te doświadczenie wytrwałości w tym, co jest trudne. Wierności za sadą misji, ale wierności przede wszystkim miłości, bo ona wszystko uzasadnia. Jeżeli nie będziemy widzieli miłości, to nam zaczną przeszkadzać pewne rzeczy.

Takie jak zasady, przykazania, pewne jeszcze różne inne przepisy itd. Będzie się człowiek w tym męczył. Bo nie będzie widział sensu zachowania tego wszystkiego. Święte Bazylii mówi, że kiedy zaczynamy uczyć się życia Bożego, to powinniśmy zacząć od obudzenia miłości w sobie. Mój, że w człowieku każdym jest taka zdolność miłowania, którą jak się obudzi, to człowiek już wie wtedy po co są przykazania i jest jasne dla niego, żeby nie zabijać, nie cudzołożyć itd. Bo miłość mu to wszystko tłumaczy i uzasadnia. Wszystko jest dane w miłości. Jeżeli nie ma tego przebudzenia miłości, to człowiek się męczy, męczy się i postrzega bogatą, przepiękną rzeczywistość kościoła jako system ograniczeń, trudności itd. Nie mówię, że wszystko kościele jest tak ułożone, jak być powinno, bo mamy nad czym pracować, mamy bolesne pytania, z którymi powinniśmy się zmierzyć i może niekoniecznie mamy odwagę, a powinniśmy i mamy wiele wyzwań, które powinniśmy ciągle podejmować. Są trudne sprawy jasne, ale trzeba widzieć głębie, trzeba widzieć miłość, bo ona potrafi prowadzić przez to wszystkie trudne sprawy.

To miłością jest miłość Ojca, którą on nam daje w Jezusie Chrystusie, niektórą my przejmujemy, która jest większa od naszych słabości i która prowadzi nas do doświadczenia miłości Ojca. Więc w ten sposób mamy tutaj udział w miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego, trzech osób boskich, którzy właśnie są jednym Bogiem, które te osoby są jednym Bogiem. Bardzo dziękuję, na razie tyle chciałem powiedzieć, znaczy chciałem jeszcze więcej, ale już nie wszystko naraz, natomiast oczywiście czekam może na jakieś pytania czy uwagi. Thank you. Może ktoś tam skorzysta właśnie z możliwości. Zapraszam. Mamy takie zwyczaj trzy pytania. Ktoś w sali się odważy.

Ja mam takie pytanie o praktyki i o to, co pomaga, żeby patrzeć na Boga właśnie w tej perspektywie miłości, co pomaga też zaufać, porzucić jakieś też może swoje takie ograniczone, ziemskie, ludzkie patrzenie, co pomaga też otwierać się właśnie na tę miłość, czego możemy się też uczyć może od modlitwy Jezusa do Ojca, tak myślę, co może być dla nas jakimś takimi drogowskazami czy tym, co nas ustawia w tej relacji właśnie do Boga w taki czysty sposób, gdzie się wyzbywamy tego, co ten azymut nam trochę zaburza, co jest tym kompasem takim, co może stawać się dla nas w takiej codzienności. Dziękuję. Zapytania bardzo ciekawe, bardzo trafne. I pewnie byśmy znaleźli bardzo dużo różnych propozycji, ćwiczeń. Można, kiedyś, rzeczy chciałbym tutaj powiedzieć.

Po pierwsze, to jest modlitwa Ojczynasz, której nas Jezus nauczył i nie tylko odmawianie tej modlitwy, ale też po prostu życie tymi słowami jest to niezwykle ważne. Świętej Ignacy Loyola w ćwiczeniach duchowych też tam właśnie pisze, żeby wzbogacać modlitwę, proponuje m.in. taki sposób, kiedy odmawiamy modlitwę Ojczynasz, na przykład zrobić chwilę przerwy po słowie Ojcze. I to jest takie milczenie po tym słowie, zwłaszcza wtedy, kiedy odmawiamy indywidualnie, ponieważ pozwala nam to wtedy doświadczyć lepiej Ojcostwa Bożego, bo wtedy możemy sobie pomyśleć o tym, kim jest Ojciec, w głowie, w pamięci pojawiają się pewne porównania, pewne obrazy, pewne doświadczenia, które pamięć przywołuje, więc jest na to czas, prawda, na takie spotkanie z tajemnicą Ojca. Ale Ignacy mówi, nie tylko chodzi tutaj o to, co my wiemy o Ojcu, ale także, co my przeżywamy, czyli chodzi mu o poruszenie serca, które przeżywamy wtedy. I na przykład, odmawiając modlitwę Ojczynasz, kiedy zaczynamy zauważać, powiedzmy, wypowiadam słowo Ojcze, daję sobie te chwile, żeby się nie spieszyć, tylko jest taki moment zatrzymania, to oprócz tego, raczej w związku z tym, co ja sobie przypominam o Ojcu, pojawia się na przykład jakieś takie poruszenie radości we mnie. Podobne do tego, jak Jezus rozweselił się w Duchu Świętym, prawda, miał taki moment, to świetni święty Łukasz ujął, właśnie on się rozweselił w Duchu Świętym i powiedział Ojcu, no wspaniale to zrobiłeś, że objawiłeś te rzeczy przed tymi prostymi ludźmi, prawda. Więc właśnie te poruszenia serca są niezwykle ważne, żeby je zatrzymywać w sobie, pozwolić im pracować w nas i nie spieszyć się dalej. Oczywiście, że trzeba sobie zorganizować jakoś tę modlitwę, zależy od czasu, zależy od możliwości, ale ważne są te momenty, to jest trochę osobny, ciekawy temat, o którym można byłoby powiedzieć, ale w skrócie to tak wygląda. Ignacy czy tam Franciszek Salezy też mówią o tym, że właśnie jak się pojawiają w nas takie poruszenia w czasie modlitwy, to żeby przy nich zostać i pozwolić tak długo im pracować, jak one w nas działają. To jest bardzo ważny moment, bo wtedy Duch Święty w nas pracuje, a Duch jest tym, które nas prowadzi do Ojca w Chrystusie, prawda. Czyli wtedy dzieją się bardzo ważne rzeczy w sercu człowieka. I taka czułość, taka wrażliwość na te właśnie momenty jest tutaj bardzo ważna. Ignacy, nawiasem mówiąc, opisując w ten drugi sposób modlitwę, o którym to mówię, mówi, żeby resztę modlitwę, że na przykład odmówić sobie w zwykłym tempie, prawda. Czyli to też nie musi tak być, że po każdym słowie robię te chwile milczenia, taka nadmierna mechanicyzacja modlitwy to jest też rzecz kodliwa, bo ona nie pozwala być swobodnym wobec tych poruszeń Pana Boga. Gdybym sobie na siłę zakładał, że ja po każdym słowie muszę tam zostawić sobie 2 minuty na takie milczenie z zegakiem w ręku, ojcze nasz, po któryś tak, 2 minuty jest, 2 minuty, prawda. To ja się będę meczuł tym wszystkim, przesadzam. No ale są też pewnie ludzie, którzy mają jakieś takie potrzeby szukania drug modlitwy. To nie tędy droga. Ale żeby dać sobie czas na to doświadczenie być takim otwartym wobec Ojca. To jest pierwszy sposób.

Drugi, który też wynika z tego, o czym staram się dzisiaj powiedzieć, to jest przewiązanie uwagi do chwil, które są trudnością dla mnie. Może nawet i pewnym kryzysem. I widzę, że jest to jakiś próg, który powinienem pokonać. Doświadczam też, że jakiś własnej słabości. Jest to bardzo dobra okazja do tego, żeby sobie przypomnieć, jestem synem. Mój ojciec nie umiera, prawda. Mój ojciec jest obecny, on mi pomoże. I jest to pewnego rodzaju sytuacja, trudność, która możemy powiedzieć, staje się takim momentem objawienia chwały Bożej właśnie.

Tu się pokażę moc Pana Boga we mnie. Nie zawsze, oczywiście, będzie to polegało na tym, że jakieś nadzwyczajnie znaki się będą działy i tak dalej. Jak Pan Bóg będzie chciał, to się będą działy. Ale chodzi o to, że On dotknie mnie, mojego serca. I to jest najważniejsze. Ja będę umiał wyjść z tego doświadczenia wzmocniony, wzbogacony. Oczywiście to jest uzależnione od tego, jakie owoce się pojawią. No to zależy od Bożej łaski. Ale na pewno mogę wyjść z tego doświadczenia wzmocnione i na pewno będzie to dawało dobre owoce. Mnie samemu, a także przeze mnie ludziom, którzy są wokół mnie. Więc dobre wykorzystanie właśnie takie czuwanie nad tymi momentami trudnymi w życiu Przejmowanie ich w taki sposób, jak odwołując się właśnie do miłości ojca, jest tutaj rzeczą bardzo ważną, kluczową.

Mamy oczywiście różne techniki, żeby pewne rzeczy spychać, np. podświadomość, lekceważyć pewne trudności, które gdzieś tam w życiu się pojawiają. Próbujemy zagłuszyć czasem, mówię oczywiście tu abstrakcyjnie, to w sensie zostaliżby mnoką, ale np. włączamy telewizor, włączamy komputer, dajemy sobie bardzo dużo jakichś różnych newsów, żeby zająć uwagę czymś, żeby o tym, o tamte mnie myśleć, to w jakiejś sensie to działa oczywiście, ale to nie rozwiązuje nam pewnych problemów. Jak mnie boli, zrobno, to ja mogę tam próbować zapomnieć, że mnie boli, ale i te agmi tam się coś złego dzieje, więc powinienem pójść do lekarza, do dentystyjnych, zrobić swoje. To jest takie przykład oczywiście, tylko prosty. Natomiast rzecz w tym właśnie, żeby umieć to, co ja przeżywam, mówiąc po prostu, oddać przez syna o Ojcu, o św. Piotr, mówię, Przerzućcie Wasze troski na Chrystusa, bo Jemu zależy na Was. Tak bardzo dosadnie, myślę, św. Piotr I papież mówi tutaj, wyrzuć to, przerzuć to na Chrystusa, bo Jemu zależy na Tobie. O Bogu jest powiedziane w starym testamencie, chyba w samym dziesiątym, jeśli dobrze pamiętam, do Boga taka modlitwa dotycząca trudności człowieka. Patrzysz, by wziąć je w swoje ręce, prawda? Czyli Bóg patrzy, żeby zająć się tymi naszymi trudnościami, jak sobie poczytamy różne tam wypowiedzi, różnych mistyków itd. To oni też dają do zrozumienia, że Pan Bóg, ojciec, można powiedzieć, ma taką, ale żeby to dobrze zrozumieć, pewnego rodzaju pretensje, że my tak zwlekamy z tym proszeniem Go o pomoc, bo On tak bardzo chce nam pomagać, On chce rozwiązywać te nasze problemy,On chce po prostu wziąć je w swoje ręce, a mymu nie chcemy ich dać, bo próbujemy sami się tam wikłać i boksować z tymi różnymi sytuacjami. To są takie ścieżki, takie tropy, ale myślę właśnie, że takie doświadczenie z wiarą tych trudności jest świetnym sposobem zastania.

Jest też tak, ja powiem, bardzo ciekawy, jak z życia św. Bessariona szli sobie tam z drugim ojcem nad morzem i chcieli pić wodę, ale no nie mieli, było tylko słona woda morska, wiadomo, tego się pić nie da, więc zaczepnęli mimo wszystko tej wody słonej, ojciec Bessarion się pomodlił, bo Błogosławił, woda stała się słodka, wypili, no dobrze, cud, ale idą dalej i ten drugi ojciec mówi tak, zaczyna nalewać tej wody do jakiegoś bukłaka, prawda, żeby tam się Bessarion się go pyta, co ty robisz, bracie, nie? No, nalewam wodę, żebyśmy mieli na potem, jakbyśmy i później chcieli pić, a on mu odpowiada taką wspaniałą zasadą, sentencją, mówi tak, ale po co? Bóg jest tu, Bóg jest i tam, prawda? Jak nam pomógł tutaj, to nam pomoże i tam, jak mi pomógł w życiu wtedy, wtedy i wtedy, to mi pomoże teraz i później, prawda? Był, jest, będzie, no, więc to jest właśnie ta siła nadziei. Przepraszam, rozgadałem się trochę, ale to było bardzo, bardzo celne pytanie, dziękuję bardzo. Dobrze, może ja zadawam pytanie, zastanawiałem się nieraz nad taką relacją Błogociec i Jezus Chrystus w kontekście, co Błogociec mógł sobie myśleć w ogrojcu przy modlitwie Jezusa, jeżeli jest to możliwe, to żeby ten kielik został oddalone, ale nie moja, ależ twoja wola nie się stanie. I tak samo jak na krzyżu był, przy słowach Jezusa Bożemu i Bożemu i czemuś mnie opuścił. W takim kontekście, co Błogociec wtedy, jak on to mógł patrzeć, może przeżywać,To jest bardzo ciekawe pytanie również. Oczywiście trudne, bo on wprowadza nas te tajemnice, które przerasta na nasze możliwości pojmowania, prawda? Natomiast pewne rzeczy oczywiście możemy tutaj zrozumieć. I na pewno możemy zrozumieć to cierpienie syna, które wyrasta z jego ludzkiej tożsamości, z tego, że syn Boże stał się człowiekiem. I właśnie to człowieczeństwo staje się tutaj tym źródłem bólu cierpienia, lęku, tego poczucia opuszczenia, prawda? To tak wygląda.

Na pewno nie jest to tak. To czasem niestety wcześniej było pośpiecznie ukazywane w teologii, że to był gojciec z jakimś takim surowym ojcem, który tak, nie wiem, przedziwny obraz, jakby znajdował jakąś radość z tego, że ten jego syn się tak tam wie na ten krzyżu, prawda? Jej umiera. To jest ojciec, który uczestniczy w wydarzeniu krzyża, przez to, że daje ludziom tego, kto jest mu najdroższy, daje swojego syna.

Więc ból do sięgający syna staje się w jakiś przedziwny sposób także doświadczeniem ojca. W ten sposób ojciec się włącza w zbawienie świata. No to jest wielka rzecz. Ale chciałem powiedzieć z tym tropem, odwołując się do modlitwy w Ogrojcu, powiedzieć o takie ciekawej rzeczy, ponieważ my czytamy te słowa o Bożym Ojczym, przepraszam, w Ogrojcu to są te słowa o Kielichu, prawda?

O oddalodę mnie ten Kielich. I właśnie jest taka ciekawa rzecz. Ponieważ my rozumiemy te słowa w taki sposób, że Jezus lęka się śmierci. Prosi, jeśli byłoby to możliwe, żeby nie musiała ona nastąpić. Jest to przejmujący obraz tego, że Jezus naprawdę stał się człowiekiem, bał się tak, jak się człowiek boi. Ale czytamy świętą katarzynę ze Sieny, na przykład, która ta oczywiście jest objawienie prywatne, ale no możemy też i do tego jakoś sięgnąć. Tu się pojawia ciekawy ślad. Bo katarzyna, kiedy rozmawia z Chrystusem, rozmawia także o tych słowach, o modlitwie w Ogrojcu. Jezus jej mówi coś takiego, że kiedy mówił słowa, zabierz ode mnie ten Kielich, to ona oznaczał, że on nie mógł się doczekać, żeby ta męka się już spełniła. Czyli odwrotnie poniekąd, prawda? Ten Kielich to było to oczekiwanie, aż się wszystko stanie. Zabierz ode mnie ten Kielich, oznaczało, niech się to już dokona. Ja już chcę, żeby się to wszystko dokonało. Katarzyna mówi mu tak, Panie Jezu, ale Kościół naucza, że Ty wtedy, no, o tym Twoim lęku, prawda?

A Jezus nie odpowiada i Kościół dobrze naucza. I to mamy taką ciekawą rzecz, kiedyś się nad tym zastanawiałem i pomyślałem, próbowałem jakoś to zrozumieć, że to naprawdę nie ma tu sprzeczności. Bo jest w Chrystusie. Chrystus jest kimś, kto jest jedyny, bo nie ma drugiego takiego, który byłby synem Bożym jednocześnie, będąc osobą borską, był jednocześnie Bogiem i stał się człowiekiem, czyli był jeszcze człowiekiem. To jest tak wielka tajemnica, że trudno nam jest to zrozumieć, jak to jest w Chrystusie, że on jednocześnie jest Bogiem i człowiekiem, no ale oczywiście dużo to możemy zrozumieć, prawda? Więc właśnie to jest bardzo ciekawe, ponieważ ten lęk na pewno łączy się z jego ludzką naturą, jest to oczywiste. Zupełnie zrozumiałej Kościół Dobrze mówi, kiedy naucza o tym, że Jezus się lękał. No przecież krew i pod, które płynęły, były wyrazem końcowego lęku. Ale to nie przeszkadza temu, że w nim była też ta radość oddania życia za ludzi, których umiłował. Nie ma tutaj lęku.

To nie jest tak, że Jezus zwątpił w coś w ogródcu, prawda? Czy się czegoś wyrzekł, że tam potem to jakoś odnajdywał. No nie ma tej niespójności, on jest sobą. On powiedział w ostatniej wieczerze, to wam powiedziałam, żeby moja radość was była i żeby wasza radość była pełna. Właśnie mówię o swojej radości, prawda? Tylko właśnie to są te głębie chystologii, te głębia życia Bożego. Jezus jako syn, który jest cały czas zjednoczony ze swoim ojcem. Także w wydarzeniu Krzyża on po prostu mówi o tym, że chce, żeby to się wypełniło. Ale jednocześnie jest to dla niego oczywiście ogromną trudnością. My też możemy przez pewną analogię spróbować to zrozumieć. Przecież czasem jest tak, że podejmujemy jakieś wyzwania, które nas bardzo dużo kosztują. Jakbyśmy się tak na chwilę zatrzymali, to byśmy sobie powiedzieli, jakby się dało inaczej to bym skorzystał z innej wersji. Ale jednocześnie widzimy w tym radość, że to się dzieje, bo na przykład poświęcamy się dla kogoś. Bo dajemy jakąś część swojego życia dla jakiegoś dobra dla kogoś. I wtedy właśnie widzimy, że jedno i drugie się tutaj ze sobą łączy. Czyli jest to i trudne, czasem krańcowo trudne, ale z drugiej strony jest przecież pełne radości.

Ja tak podpowiadam pewne oczywiście tutaj ścieżki, bo też niekoniecznie znaczy, że wszystko musimy tutaj tak od razu zrozumieć. No wielkie to są tajemnice. Na pewno ważne jest dla nas, aby je rozumieć, aby wniewnikać, pozwolić się prowadzić duchowy świętemu, ale właśnie z taką pokorą małego człowieka, który poznaje te nieograniczone włoskie tajemnice, tak jak ten Augustyn, który tam sobie chodził nad drzegiem morza. No i próbował zrozumieć tajemnice trójce święte. Jest takie ciekawe opowiadanie, pewnie znane. No i w pewnym momencie widzi dziecko, chłopaka, która sobie na lewa wodę do odołka w piasku i z tego morza wlewa tę wodę w lewa Augustyn, jak się zatrzymał, pyta. A co ty robisz, nie? Mówię, a ja będę tutaj wlewał morze do tego odołka, a przecież jest niemożliwe, nie? A ten mały mu odpowiada. A jak ty chcesz zrozumieć trójce święte? Masz taki mały umysł. Chcesz zrozumieć takie tajemnice. No jak? Ale możesz rozumieć. To nie jest tak, że jest to zamknięte dla ciebie zupełnie i tak dalej. Tylko bądź pokorne w tym poznawaniu, idź drogą, którą pokazuje także nauka, teologia. Po to jest teologia. Nauczanie kościoła, jeszcze ważniejsze tutaj, prawda? No i oczywiście Duch Święte, najważniejsze w tym wszystkim, które nas uczy. Uczy nas tego, co Jezus nam powiedział, tak jak Jezus nam zapowiedział wcześniej, prawda? To są właśnie takie drogi, kiedyś właśnie ojcowie pustyni też mówili, że szukaj Boga, ale nie pytaj, gdzie mieszka, prawda? No oczywiście nie chodzi tutaj o to, co Jezus powiedział, choć dzisiaj zobaczycie, gdzie mieszkam, bo to się odnosiło do Jego ludzkiej natury. To akurat było widzialne. Natomiast to opowiedzenie ojców wskazuje na to, żebyśmy pamiętali, że to są tajemnice Pana Boga. Poznajemy je o tyle, o ile stajemy się ich uczestnikami. I to jest wspaniała droga, to poznanie jest nieskończone. Znaczy jest poznaniem, które dla nas nie będzie miało końca. W takim sensie, że my skończeni i ludzie będziemy w całej wieczności poznawać nieskończonego Boga, no to nigdy go nie wyczerpiemy, bo nie da się wyczerpać tego, kto jest nieskończony, prawda? Tak to wygląda.

Dziękuję bardzo za pytanie. Czy ktoś? Thank you. Ja mam takie pytanie, bo tu ksiądz w tym wykładzie mówi o zwracaniu się do Boga Ojca, prawda? Ale jest też, no, jest też, mówi się też dużo o, na przykład, o modifii Jezusowej, do zwracania się do, o zwracaniu się do Pana Jezusa, prawda?

I tu, no, jak to ułożyć, żeby to, czy do Ojca, czy do Pana Jezusa do kogo się modlić? Jakby tak, tak, dobrze. Dziękuję, to też bardzo ciekawe pytanie. Proszę zauważyć, że każda modlitwa chrześcijańska jest tym wejściem w życie trójcy świętej, więc Ignacy Loyola na przykład formułując na końcu tych ćwiczeń duchowych pewne zasady, no właśnie zachętę dotyczącą modlitwy, to właśnie mówi o pewnej spobodzie. My możemy mówić do Ojca Ojczy, bo tak nam Jezus powiedział, modlicie się Ojcze, ale możemy się także modlić do Chrystusa, możemy się zwracać do Ducha Świętego. Też są takie modlitwy przecież, prawda? Więc zawsze tak to będzie, że dojrzała modlitwa chrześcijańska, ująłbym to tak, od którejkolwiek osoby boskiej by się nie zaczęła, to zawsze będzie prowadziła do całej trójcy, prawda?

Tylko żeby to rozumieć także, ojciec jest tym, który posyła syna, syn jest tym, który do nas przychodzi, objawia nam tę miłość Ojca, ale to się wszystko dzieje w Duchu Świętem, prawda? Duch Święty jest tym, który nas prowadzi w czytajemice syna Ojca, który się na mi opiekuje, daje nam potrzebne dary, więc możemy się zwracać do każdej z tych osób. Możemy od razu do trójcy świętej po prostu. Też są takie modlitwy, które się zaczynają od wezwania trójcy świętej. To jest po prostu bogactwo modlitwy chrześcijańskiej, więc tak trzeba było na to popatrzeć. Właśnie pamiętając cały czas, że Maria jak nikt inny, poza Chrystusem oczywiście, to wiadomo, że jest tutaj jakimś wyjątkowym, ale poza Jezusem Maria jest tą, która nas zawsze prowadzi do Chrystusa. Zwracając się do niej, powierzamy się jej opiece, ale zawsze to jest zwracone ku Bogu, ku Chrystusowi, więc ku trójcy świętej.