Zdarza się, że rodzina rozpoczyna funkcjonowanie w trybie awaryjnym. Przyczyny są różne: choroba dziecka, współmałżonka, innego członka rodziny, kilkudniowa delegacja itp. Taki tryb awaryjny musiałem uruchomić w naszym domu na czas pobytu w szpitalu naszego najmłodszego dziecka, z którym była obecna Żona.
Pierwszym moim działaniem było zwołanie „sztabu kryzysowego”, tj. zebranie z dziećmi, i ustalenie strategii działania. Z uwagi na to, że musiałem połączyć obowiązki zawodowe z domowymi, zebranie pozwoliło zakomunikować dzieciom wszystkie priorytety oraz zapoznać je z harmonogramem najbliższych dni. Uświadomiłem dzieciom i sobie z czym wiąże się nieobecność mamy w domu. Podczas rozmowy odpowiedziałem również na ich wszelkie wątpliwości czy obawy, które miały. Zebrania rodzinne mają miejsce zazwyczaj, kiedy stoi przed nami jakieś trudne, złożone zadanie lub kiedy widzimy z Żoną, że pewne sprawy wymagają uporządkowania i omówienia. Największym ich pozytywem jest to, że przywracają harmonię życia rodzinnego, jak również pozwalają lepiej poznać odczucia i zdanie poszczególnych członków rodziny.
Do zaplanowania było kilka spraw: godziny pracy (czy pracować od 7 do 15 i dzięki temu być wcześniej w domu, czy może tradycyjnie od 8 do 16), pranie, prasowanie, zakupy, zajęcia dodatkowe dzieci, sprzątanie domu. Reszta marginalnych czynności do wykonania została wstrzymana w realizacji do odwołania, tj. do powrotu dziewczyn ze szpitala.
Funkcjonowaliśmy w niepełnym składzie przez 11 dni. Był to wymagający czas. Ponownie uświadomiłem sobie, jak złożonym organizmem jest rodzina. Jak wiele zadań stoi przed rodzicami i dziećmi każdego dnia. Jak ważną rolę mam do odegrania jako mąż i ojciec. Jaka spoczywa na mnie odpowiedzialność za to, aby rodzina funkcjonowała poprawnie w każdych warunkach, a Żona czuła się w nich każdorazowo bezpiecznie i komfortowo.
Strasznie miłe było w tym doświadczeniu to, że wielu naszych znajomych i przyjaciół zaoferowało swoją pomoc oraz modlitwę. To niesamowicie umacniające, kiedy wiesz, że są wokół Ciebie ludzie, którzy są gotowi rzucić wszystko i przyjść z pomocą. Mocno dotarło również do mnie to, dlaczego mam prosić o modlitwę. Kiedy już padam na twarz, kiedy obowiązki przekraczają czas, którym dysponuję, kiedy myśli biegną do moich przyziemnych obowiązków, a w głowie tylko myśl „Boże, nie dziś, nie mam głowy, nie mam czasu”. To jest ten moment, kiedy mam wołać i pokornie prosić przyjaciół, rodzinę, wspólnotę o modlitwę.
Finalnie z realizacji zadań domowych pod nieobecność Żony wybrnąłem z Jej dobrą oceną. Przyznam jednak, że widzę jeszcze swoje niedomagania. Są jeszcze obszary do rozwoju ☺